poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział Jedenasty "Sen i zdziwienie"


        Zapadła w głęboki sen. Nie usłyszała, jak otwiera się okno i wchodzi jakaś postać. Usiadła na krawędzi łóżka przyglądając się dziewczynie. Odgarnęła kosmyk jej złotych włosów z twarzy i pocałowała delikatnie w usta. Po chwili wstała i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

          * Patrzył na nią troskliwym wzrokiem. Delikatnie pogłaskał ją po jej zaróżowiałym policzku. Chciał już zabrać rękę, ona nagle złapała i przytrzymała jego dłoń przy jej skórze. Spojrzeli sobie w oczy. Wyrażały one miłość i troskę. Chwycił ją drugą ręką za talię i przyciągnął do siebie. Przytuliła się do jego torsu, czując przyjemne ciepło płynące z jego ciała. On natomiast głaskał jedną dłonią po jej plecach, z drugą bawił się jej blond włosami. Po chwili przestał. Chwycił jej podbródek i podniósł jej głowę, by zaraz przywrzeć do jej słodkich ust...*
           Obudziła się siadając gwałtownie na łóżku. Była zalana potem, a na jej policzkach były widoczne wyraziste rumieńce. Przetarła ręką mokre czoło, wzdychając ciężko. 
"O matko! Ten sen...był jak prawdziwy!" - pomyślała Lucy, wstając powoli. Wyjęła Z szafy swój codzienny strój i udała się do łazienki. Odświeżona zrobiła sobie lekkie śniadanie w postaci kilku kanapek i ciepłej herbaty z cytryną. Jednak niezbyt szybko je zjadła. Myślała nadal o swoim śnie, a dokładnie o postaci chłopaka.
 " Ciekawa jestem, czy ta nasza misja... ta scena w ogrodzie... ten pocałunek..." -mimowolnie zaczerwieniła się - "...był prawdą?"  Gdy skończyła jeść wyszła z domu udając się w stronę swojej gildii. Będąc przed drzwiami westchnęła i otwarła je.
            Fairy Tail było ( jak zwykle chyba, nie? dop. aut.) wesołe i głośne. Większość piła i rozmawiała między sobą o różnych sprawach. Blondynka podeszła do baru, usiadła na jednym z krzeseł i położyła głowę o blat. Jak na zawołanie przyszła do niej białowłosa Mirajane. Nalała do szklanki soku i podała dziewczynie.
-Ohayo, Lucy. - uśmiechnęła się do Heartfilli. - Coś się stało? - spytała patrząc na nią zmartwionym wzrokiem. Podniosła głowę i podparła ją ręką.
-Ohayo, Mira-chan. Nie, nic się nie stało - odparła po chwili, po czym zapytała - Natsu jeszcze nie przyszedł?
-Był tu niedawno, ale jakąś chwilkę temu wyszedł gdzieś sam. Dziwne - Mira podrapała się po brodzie. - Przecież zawsze zabierał ze sobą Happy'iego, a Exceedo siedzi sobie teraz tam. - wskazała na niebieskiego kotka, który bezskutecznie zalecał się do Carli.
-Noo, rzeczywiście dziwne. - odparła Lucy. Może nie chciał się z nią zobaczyć? Bzdura!
Na pewno nie przez nią. Przecież uważa ją za przyjaciółkę. Właściwie nie wiadoma, prawda? 
             Nagle Mira wyrwała dziewczynę z transu. 
- Aha! Przypomniało mi się. Przed wyjściem kazał mi przekazać tobie jakiś list. - niebieskooka pochyliła się za barem, wyjęła beżową, zaklejoną kopertę, następnie podała ją blondwłosej.- Powiedział, że masz jak najszybciej ją otrzymać.
-Arigato, Mira-chan - podziękowała uśmiechając się do niej serdecznie, wzięła list i wyszła z gildii. Udała się do swojego domu, by przeczytać w spokoju wiadomość od różowowłosego. Zamknęła drzwi, usiadła przy biurku. Ze zdenerwowaniem rozerwała kopertę, wyjęła zgiętą kartkę i przeczytała poniższą jej treść:


     Ohayo Lucy! Pewnie się zdziwisz,otrzymując ten list od Mirajane, ale tylko jej mogłem zaufać, bo wiedziałem, że szybko ci to przekażę. Mam prośbę do ciebie. 
Przyjdź o 19:30 nad jezioro Sciliora. Mam nadzieję, że przybędziesz sama. 
                                                         Będę czekać na Ciebie!
                                                                    Natsu Dragnell

Gdy przeczytała całość nie wiedziała, co myśleć. Natsu? Zaprosił ją? Na randkę?
*
*
*
Siemanko! Sorry za małe opóźnienie, ale szykuję się na kilka sprawdzianów z matmy ( BOŻE! DLACZEGO JA?)   Mam nadzieję, że się podobało. Do zobaczenia i pozdrawiam :*

piątek, 19 października 2012

Rozdział Dziesiąty "Co mam teraz zrobić, Lucy?"

                   Hejka!!! Na początek chcę podziękować Animce-chan za wsparcie. Dziękuję za tem i dedykuję tę notkę właśnie jej. Mam nadzieję, że się wszystkim spodoba :)



  Levy przerwała. Spuściła głowę i  zaczęła drżeć. Bała się, o tym opowiadać.  O tym, co się wtedy wydarzyło. Lucy domyśliła się, że to mogły być ciężkie chwile dla przyjaciółki.
-I co zrobiłaś? - zapytała, dotykając jej ramienia. Nie usłyszała odpowiedzi. - Levy... spójrz na mnie.-McGarden uniosła głowę, ukazując w swoich oczach krystaliczne łzy, które spływały jej po policzkach.
-Lucy...- szepnęła, próbując powstrzymać się od płaczu. Blondynka objęła trzęsącą się niebieskowłosą, aby dodać jej otuchy.- Lucy... ja... stanęłam między nimi. Chciałam, żeby przestał. Ale skoro jeszcze chce go skrzywdzić to musi najpierw zranić mnie. I... Nie uwierzysz...
-Zaatakował. 
-T-tak. Uderzył mnie w twarz, powodując, że upadłam. Poczułam ból w okolicach oka. Słyszałam krzyk Gajeel'a, który szybko do mnie podbiegł, biorąc mnie w swoje ramiona    ( pewnie była czerwona jak burak XD). Spytał, dlaczego to zrobiłam...
-Co mu odpowiedziałaś?
-Że...jest dla mnie ważną osobą w moim życiu, przyjacielem, którego nie chcę stracić. Wtem wszystko mi się zamazało. Nic nie widziałam. Chyba wtedy zemdlałam. Ocknęłam się w tym samym miejscu, co przedtem, tylko że...leżałam na czymś ciepłym. Podniosłam głowę i zobaczyłam...
-Co zobaczyłaś? -  brązowooka ponagliła Levy do wyznania.
-ŻE LEŻAŁAM NA GAJELL"U! - krzyknęła i zakryła usta, bojąc się, że za głośno to wypowiedziała. Lucy na początku zatkało, ale po kilku chwilach zaczęła cichutko chichotać. - To nie jest śmieszne! - naburmuszyła się niebieskowłosa, nadymając policzki i krzyżując ręce na piersi.
-Heh, Levy-chan, wybacz. Już się uspokajam. - odparła. Po chwili widać było na jej twarzy lekko widoczny uśmiech.- I co zrobiłaś wtedy?
- Miał zamknięte oczy. Chyba spał, bo czułam jego miarowy oddech. Więc, spokojnie i cicho wysunęłam się z jego objęć ( tak, tak. Obejmował ją XD), by go nie obudzić i migiem do ciebie pobiegłam.
- Po co?
- Po radę.
-Radę?
- Tak. No bo widzisz. Jet i Droy zakochani są we mnie już od dawna, ale dałam im kosza.
Skoro Jet zareagował na mój warunek... Boję się, że będzie chciał coś zrobić albo mi almo Gajeel'owi. Co mam teraz zrobić, Lucy?
- Szczerze nie wiem, ale na twoim miejscu pogadałabym z nim o tym. Niech zrozumie pewne rzeczy na temat ciebie.
- Dobrze, ale mam jeszcze jeden problem. Co z Gazille? Nie mam pojęcia, jak zareagował na moje wyznanie. Obawiam się, że jak go spotkam, to wyśmieje mnie.
- Pogadaj z nim również. - poradziła blondwłosa- Najlepiej, jeśli będziesz przy nim teraz. Biegnij i sprawdź, czy nadal jest w tym samym miejscu, gdzie go zostawiłaś. Leć do niego teraz! 
-Ale...
- Nie ma żadnego ale! - podniosła głos - Biegnij do niego, jeżeli nie jest jeszcze za późno.
-HAI- krzyknęła McGarden i srpintem wybiegła z mieszkania Heartfilli. Brązowooka westchnęła i położyła się na łóżku.
"Boże... Mam nadzieję, że zdąży" - pomyślała - " Ciekawa jestem, czy ta moja misja była snem, czy rzeczywistością?" - nawet nie zauważyła, kiedy jej powieki same się zamknęły. Zapadła w głęboki sen. Nie usłyszała, jak otwiera się okno i wchodzi jakaś postać. Usiadła na krawędzi łóżka przyglądając się dziewczynie. Odgarnęła kosmyk jej złotych włosów z twarzy i pocałowała delikatnie w usta. Po chwili wstała i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.
*
*

Mam nadzieję, że się komuś spodobało. Nie powiem, kim była ta postać, ale chyba się domyślacie, prawda.


*moments*-dziękuję :*

wtorek, 16 października 2012

Rozdział Dziewiąty "Miłosny problem Levy"


Nie wiedziała, co się stało, że nagle znalazła się we własnym mieszkaniu, we własnym łóżku. Usiadła na łóżku i przeciągnęła się leniwie.
"Co się stało?"- pomyślała - "Czyżby ta misja była tylko snem? A ten pocałunek..." - odruchowo dotknęła swoich warg -"...też był tylko zwidą?" Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Spokojnie wstała, podeszła do nich i lekko uchyliła. Ujrzała swoją przyjaciółkę, Levy. Miała spuchnięte oczy od płaczu, kilka zadrapań na rękach i wielkiego siniaka na prawym oku.
-L-Levy-chan! - była przerażona, gdy niebieskowłosa padła zemdlona na jej ręce - Levy-chan!
Po 30 minutach mag Gwiezdnej Energii skończył opatrywać rany brązowookiej. Dziwiła się, bo nigdy nie przypuszczała, że mogła płakać. Ale jest pytanie... Dlaczego? McGarden obudziła się. Gdy ujrzała Lucy, rozpłakała się ( ponownie :P) i przytuliła się do blondynki.
-Levy-chan, co się stało? - spytała odwzajemniając uścisk - Nigdy nie widziałam cię, żebyś płakała...
-Lu-chan! Proszę... Pomóż mi - błagała ją brązowooka - Nie wiem, co mam zrobić.
-Spokojnie. Najpierw się uspokój, dopiero wtedy powiedz mi swój problem.
-D-Dobrze - dziewczyna otarła dłonią łzy i zaczęła opowiadać:

Uwaga! Narracja Levy :D

Gildia była jak zwykle głośna i radosna tego dnia. Tradycyjnie zaczęłam pogłębiać swą wiedzę o runach i ich właściwościach. Gdybyś wiedziała, jakie mają właściwości. Jedne mogą ( Levy! Nie zmieniaj tematu! dop. Lucy). Ah, gomen. Nie wiem jak ci tą sytuację wyjaśnić. Otóż niespodziewanie pojawił się Jet. Wyglądał dziwnie poważnie. Nigdy takiego go nie wiedziałam. Spytał się, czy może ze mną porozmawiać poza gildią. Zgodziłam się, no to mój przyjaciel. Więc wyszliśmy z gildii i poszliśmy w stronę lasu. Ani na moment się nie odezwał. Gdy zatrzymaliśmy się przy strumieniu powiedział mi coś, czego nie zapomnę...
-Levy, najlepiej będzie jeśli nie przestaniesz spotykać się z Gajeel'em - powiedział nawet nie patrząc w moją stronę. Oniemiałam. Byłam zszokowana!
-Jet...-zaczęłam, chcąc przerwać ciszę, ale z trudnością mi się to udawało.
-Dlaczego tak uważasz? Czemu...
-Nie chcę, żeby ci coś się stało! Gdybyś została zraniona...Nie przeżył bym tego! -krzyknął odwracając się do niej i tuląc ją do siebie tak mocno, że prawie by ją udusił. Cudem udało mi się wyrwać z morderczego uścisku.
-Posłuchaj mnie - powiedziałam masując swe ramiona - Nic mi nie grozi. Gajeel zawsze przyjdzie mi z pomocą...
-Właśnie nie o to mi chodzi! -krzyknął łapiąc mnie za nadgarstek. Bolało. I to okropnie. Pisnęłam przeraźliwie, a on jakby tego nie zauważył i mocniej ściskając rękę kontynuował dalej.- Pragnę, byś była bezpieczna i szczęśliwa, ale nie przy nim. Tylko ze mną...
-Jet! -szepnęłam zdziwiona. Wiedziałam, że on i Droy coś do  mnie czują już od dawna. Ale nie wiedziałam, do czego zdolna jest ich uczucie...
-Wierz mi Levy! Bardzo cię kocham i nie pozwolę, by ktoś mi ciebie odebrał! - krzyknął na całą okolicę.
-Jet! Co ty...- nie dokończyłam, bo znów się odezwał.
-Proszę, Levy wyjedźmy z tąd. Jak najdalej, tylko ty i ja. - mówiąc to złapał moją dłoń i pocałował ją delikatnie. Wyrwałam mu ją.
-Wybacz mi, ale... Nie mogę. - widziałam jego zdziwienie w oczach, których źrenice stały się węższe - Nie mogę rzucić wszystkiego na raz, by gdzieś wyjechać. Poza tym...- przerwałam. Bałam się jego reakcji. - Poza tym... ja ciebie nie kocham.
Zadrżał, słysząc ostatnie słowa. Wtem jego oczy skierowały się w przestrzeń zza moimi plecami. Zmarszczył brwi i zawołał:
-Wiem, że tam jesteś! - odpowiedziała mu cisza - Wyłaź Gazille! 
I rzeczywiście! Z lasu wyłonił się Gajeel! Byłam zaskoczona jego obecnością. Ale skoro mógł być tam od dłuższego czasu... To oznacza, że słyszał wszystko, co powiedziałam!  ( No co ty nie powiesz :p dop.aut.) Podchodził do nas bez pośpiechu. Wyglądał trochę inaczej. Był jakby...wesoły? Sama nie wiem. 
Jet podszedł do niego z żądzą krwi w oczach. Nie był sobą w każdym razie. Nagle zaatakował Gazille!  Szybkimi kopnięciami powalił go... Ujrzałam krew. To była Jego krew. Nie bronił się. Wtedy postanowiłam zadziałać...



Hejka! Pewnie nikt mnie tu nie zna, ale trudno. To mój blog, który przeniosłam z Onet.pl. Znane mi osoby poleciły Blooger'a i szczerze? Jest o wiele lepszy! Mam nadzieje, że ktoś  będzie czytał te moje wypociny. Dziękuję za odwiedzenie bloga i zapraszam do komentowania :D

niedziela, 14 października 2012

Rozdział Ósmy"Bal i wyznanie cz.3"

Gdy nagle coś jej stanęło na drodze.A to były...jej gwiezdne duchy! Wszystkie! W odświętnych strojach. Nawet  Taurus ubrał coś. Wszystkie "istoty zaczęły dość głośną rozmowę z Lucy, która chciała odejść do różowowłosego. Gdy spojrzała w jego stronę ujrzała...jak całuje się z Ayumi.
Jej oczy napełniły się łzami, które powoli spływały jej po policzku. Powoli, acz stanowczo odsunęła się od swoich "partnerów" i wyszła na zewnątrz. Lew, Leo ( albo Loki) bardzo się zmartwił jej stanem. Od dawna wiedział,  jakie uczucia żywi do Salamandra, choć chciał by je do niego żywiła...
Natsu odepchnął od siebie napaloną nastolatkę. Nie chciał jej widzieć. Dziewczyna oblizała łakomie wargi.
-Co powiesz na wspólny taniec?
-Z tobą? NIGDY!-warknął i odszedł od niej na znaczną odległość. 
Wtedy podszedł do niego rudowłosy. Różowowłosy uśmiechnął się na jego.
-Hej, Loki! Co u ciebie słychać?-spytał wesoło. Chłopak nie odpowiedział. Patrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem. Podniósł rękę i poprawił okulary. Wtem walnął go w twarz. Z otwartej dłoni. Nie którzy ludzie spoglądali na tą scenę z zaciekawieniem. Na policzku chłopaka pojawiło się zaczerwienienie, za które się złapał.
-Au! A to za co?!-krzyknął zdezorientowany.
-To za Lucy...-odparł cicho, by tylko on go usłyszał. Zdziwił się. Za Lucy? Przecież...jej nic nie zrobił. Nie ośmieliłby się. Chyba, że... WIDZIAŁA TEN POCAŁUNEK!!!
Salamander czym prędzej wybiegł z sali balowej i udał się do ogrodu. Była dość późna godzina, więc rozświetlały go latarnie . Pobiegł i zaczął jej szukać.  Trwałoby to długo, ponieważ ogród był labiryntem. 
Wtem usłyszał cichy szloch. Biegł w stronę, z której dobiegał odgłos.
Wyszedł w miejscu, gdzie znajdowały się wokół krzewy róż i pośrodku duża fontanna. Na niej siedziała skulona dziewczyna. Dłonie zakrywały twarz, z której kapały łzy. Natsu podszedł bliżej, w końcu usiadł koło niej i przytulił do siebie.
-Natsu...
-Lucy... wybacz mi, proszę. Wybacz...Ja...nigdy bym cię nie zranił. Nie w ten ani w inny sposób.
-Natsu-dziewczyna spojrzała na niego swoimi lekko zaczerwienionymi oczami. Chłopak otarł jej łzy płynące po jej policzku. Nie lubił, jak płakała. W dodatku z jego winy. Ah, cholerna nastolatka! Dlaczego przez nią niszczy relacje z tą, którą...
-Lucy, ja...muszę ci coś ważnego powiedzieć. Powinienem powiedzieć to dawno temu, ale nie było okazji...-zamilkł. Dziewczyna najchętniej nakrzyczała na niego, wyzywała od najgorszych, ale... nie potrafiła od jakiegoś czasu.-Lucy...ja...-nagle na bezchmurnym niebie zabłysły fajerwerki. 
Twarz Natsu powoli chyliła się ku blondynce. Dziewczyna zarumieniła się. Domyślała się, co miało się wydarzyć. Zamknęła oczy. Stykali się nosami... już mieli się pocałować, gdy całe zdarzenie przerwał...Happy!!! (ten kot jest niemożliwy!) . Para szybko odskoczyła od siebie czerwieniąc się znacznie.
-Natsu! Lucy! Ratujcie!!!-krzyknął Exceedo tuląc się do biustu dziewczyny, chlipiąc żałośnie.
-Spokojnie, Happy-uspokajała go blondynka, głaszcząc go po głowie- Co się stało?
-*chlip* Luuuucy-odezwał się łamiącym głosem-Taaa *chlip* córka zleceniodawców *chilp* wrzuciła mnieeee *chilp* do....KLATKI PEŁNEJ PSÓW *ŁAAAAAAAA*-rozpłakał się na dobre, mocząc jej sukienkę.  Mag Gwiezdnej Energii spojrzał na różowowłosego. Jego twarz wyrażała wściekłość i nieopanowanie. 
Zerwał się nagle z miejsca i w biegł do budynku. Wiedziała, że coś może się wydarzyć. Przytuliła Happy'iego mocnej i również udała się za chłopakiem. Tak jak myślała, Natsu się zdenerwował.
-TY!!!-krzyknął do brunetki łapiąc ją mocno za ramię. Syknęła z bólu.
-Może trochę delikatniej, co? -spojrzała na niego zuchwale- Chyba nie zapomniałeś o celu waszej misji?
-Nie, nie zapomniałem...Ale NIE MASZ PRAWA KRZYWDZIĆ MOJEGO PRZYJACIELA!
-Hmpf. Mam prawo!-wyrwała się z jego uścisku- Jestem córką jednego z najbogatszych ludzi tego państwa!!! NIC NIE MOŻESZ MI ZROBIĆ! NIKT NIE MOŻE!
-JA mogę-odezwała się Lucy. Postawiła zaskoczonego Przewyższającego na ziemi i podeszła do Ayumi.
-TY?! A niby kim jesteś?
-Jestem Lucy Heartfillia, córka Jude'a Heartfilli, najbogatszego handlowca w historii-rzekła znudzonym głosem, jakby nie było to nic ważnego. Wszystkie pary oczu zwrócone w obie damy rozszerzyły się ze zdumienia. Nawet Natsu był zszokowany. Lucy? Lucy przz nas yznała się do bycia córką bogacza? Nieprawdopodobne!
-Phi! Też mi coś...Za to ja mogę mieć wszystko, czego zapragnę. A ty? Nie masz nic odkąd twój tatulek zmarł. I kto tu jest górą?
-Żadna z nas nie jest. To, że masz pieniądze nic nie znaczy. Liczy się miłość i dobroć dla wszystkich...
-Bzdury! Dobroć?! DLA WSZYSTKICH?! Nonsens! 
-To nie....
-ZAMKNIJ SIĘ ! NIE MASZ PRAWA MNIE POUCZAĆ!- krzyknęła i uderzyła dziewczynę w brzych, przez co ona wypluła krew.
-LUUCY!!!- krzyknął zrozpaczony kot. Upadła na kolana, łapiąc się za brzuch.
-Tak jest! Kłaniaj mi się.-Ayumi uśmiechnęła się złośliwie.
-Wolałabym pokłonić się owcy, niż tobie!-powiedziała głośno.
-ACH TY!- Już miała kopnął ją w twarz, lecz ktoś złapał ją za nogę i wyrzucił na ścianę, robiąc w niej dziurę. Blondynka ze zdziwieniem spojrzała na wybawcę. Okazał się nim Dragneel.
-Natsu...-dziewczyna mdlała. Jedynie co jeszcze ujrzała to różowe włosy...

Obudziła się w miękkim łóżku w swoim pokoju. Nie pamiętała, jak się tam znalazła. Jedynie co pamiętała to...różowe włosy. Było tak ciemno, że nie mogła dostrzec konturów postaci, która siedziała przy niej.
-W końcu się obudziłaś-odparła zapalając małą lampkę nocną przy łóżku.
-Loki? Co ty tu robisz? - spytała próbując się podnieść, jednak opadła na poduszki sycząc z bólu- Co się stało? Dlaczego mnie boli tak mocno brzuch?
-Ekhm...-odwrócił głowę , by nie patrzeć ta te przeszywające go na wylot oczu. Jednak zauważyła, że on coś ukrywa.
-A gdzie Natsu? I Happy? Leo...powiedz mi.-prosiła składając ręce jak do modlitwy. Patrzyła na niego swymi brązowymi oczyma. W końcu zrozumiała, co się dzieje. Usłyszała odgłosy walki. Chciała wiedzieć, co...

W czasie, gdy Lucy nadal była nie przytomna, Natsu wściekł się jeszcze bardziej. Nie panował nad sobą, co było widać. Pojawiły się płomienie, które nerwowo krążyły wokół jego stóp. Jego wzrok wyrażał chęć zabijania. Dłonie zaciśnięte w pięści, a z jego gardła wydobywał się zwierzęcy warkot. Happy oddalił się znacznie od swego partnera.
-Natsu...-szepnął cichutko-Co ci się stało?
-ARRRRGGHH-zaryczał jak dziki zwierz i spojrzał na Ayumi. Pobladła znacznie. Oczy szeroko otwarte, a w nich widać było strach. Bała się i to bardzo.
-H-Hej, słodziutki-zaczęła nieśmiało-C-Chyba nie zamierzasz m-mnie zaatakować, p-prawda?- spytała. Ten jednak powoli z żądzą mordu zbliżał się do niej. Cofała, lecz po chwili zahaczyła o stolik i  przewróciła się. Stał dokładnie nad nią. W swej dłoni kumulował ogień. Ona natomiast płakała. Widownia wstrzymała oddech, bo nie wiedziała, czy on żartuje, czy naprawdę chce to zrobić.
-NATSU, STÓJ!!!-z tłumu ktoś wybiegł. Gdy się obrócił już obejmowała jego brzuch. Ogień wcale nie sprawiał jej bólu, wręcz przeciwnie. Był ciepły, ale nie za gorący. Również ją otoczyły razem z chłopakiem. 
Spojrzała na niego. Nadal tak wyglądał. Chcąc go uspokoić przytuliła się do niego jeszcze bardziej.
-Natsu...-szepnęła łamiącym się głosem-Proszę...nie rób jej krzywdy...Ona...chciała tylko być zauważana przez innych. Dlatego tak się zachowywała. Dlatego...-nie dokończyła, gdyż on mocno ją do siebie przycisnął. 
-Lucy...przepraszam.-odparł cicho, gładząc jej złote włosy-Ja nie chciałem, żebyś mnie takiego widziała, nieopanowanego...zdenerwowanego...przepraszam.
-Za nic nie przepraszaj. To nie twoja wina.
-Moja. Gdybym...-dziewczyna wspięła się na palcach i pocałowała go w policzek. Nie wiedział, co powiedzieć. W ogóle nie spodziewał się takiego gestu od niej. SZCZEGÓLNIE OD NIEJ! 
Ogień zniknął, a twarz różowowłosego uspokajała się. Po chwili spojrzał na brunetkę, która nadal leżała na podłodze i drżała ze strachu. Powoli i niepewnie wstała. Podeszła do nich. 
-J-Ja...-zaczęła- Ja strasznie przepraszam. Nie chciałam zrobić ci krzywdy-zwróciła się do brązowookiej-Naprawdę! Chciałam wszystkim uświadomić, a w szczególności moich rodziców, że jestem już samodzielna i sama mogę o siebie zadbać.
-Rozumiem cię. Sama też musiałam przechodzić przez ten okres.
-Nie rozumiesz! -podniosła głos- To nie ty przez ostatnie 2 lata byłaś zmuszana do jeżdżenia i prezentowania się właścicielom różnych spółek handlowych. Nie ty miałaś często łazić z zupełnie obcymi osobami na różne bale. Ty nie musisz właśnie teraz wybierać swoje go przyszłego męża! 
-M-Męża?- zatkało ją. Ona? Za mąż? Przecież ma mniej więcej 16 lat! To jest nie zgodne z prawem.
-Tak, niestety. Ale rodzice zgodzili się, bym sama sobie wybrała. Już wybrałam ciebie-wskazała palcem na Salamandra. Był zaskoczony.
-Wybacz, ale nie mogę.-odparł nadal tuląc do siebie Heartfilię.-Mam już kogoś, z kim chcę spędzić resztę życia.-brązowooka zdziwiona uniosła głowę, by spojrzeć w te emitujące ciepłem oczy.-To nie ty, przepraszam.
-Nic się nie stało. Specjalnie chciałam wyjść za jakiegoś maga, by zabrał mnie stąd. Jednak skoro masz już dziewczynę nie zostało mi nic innego jak pożegnać was. Prawda, tato?- spytała swego ojca.
-Oczywiście. Proszę jak najszybciej opuścić nasz bal. Macie godzinę.
-Chwila, chwila-odezwał się Happy-Więc to zadanie nie polegało na pilnowaniu pańskiej córki, tylko na znalezieniu jej narzeczonego?!
-Zgadza się, ale ponieważ nie zgodziłeś się- powiedział do Dragneela- to wracajcie do siebie.
-A co z wypła...-chciała się zapytać Lucy, ale się powstrzymała. Wiedziała,że nie wypełnili misji  i nie dostaną pieniędzy.

Po 15 min drużyna szła spokojnie w kierunku dworca. W czasie drogi nie odzywali się do siebie. Każdy nad czymś głęboko rozmyślał. Happy jak zwykle rozmyślał o różnych rodzajach jego ulubionej potrawy ( RYBA!!! ), natomiast pozostali rozmyślali o drugiej osobie. Lucy dręczyła myśl, że on znalazł sobie wymarzoną dziewczynę. Ale gdzie? Pewnie Lisanna. Przecież to jego przyjaciółka z dzieciństwa. Musi mieć do niej jakieś ciepłe uczucia. W końcu to ona pomagała mu z Happy'm, gdy był mały. A ona? Jest tylko głupią, pustą blondynką, która została obdarzona urodą. Dałaby wszystko, byleby ją pokochał. Dałaby...
Przechodzili obok sklepu z lustrami. Na wystawie były różnych rozmiarów, poczynając od tych najmniejszych do tych naprawdę ogromnych.Przystanęła i ujrzała w nich wysoką blondynkę o brązowych oczach i bardzo pokaźnym biustem. Nagle coś w niej pękło. Łzy same spływały jej po policzkach. Różowowłosy zauważając je przybiegł do przyjaciółki.
-Hej Lucy, dlaczego płaczesz?-spytał uśmiechając się do niej wesoło. Jednak jej nie było do śmiechu. Dłońmi zakryła twarz. Nie chciała, by widział jak płakała. Posmutniał. Dlaczego płacze? Chyba nie z powodu misji. Delikatnie złapał jej dłonie w swoje, zabierając je z ślicznej twarzy i przytrzymał w lekkim uścisku.
-Lucy...-szepnął. Ona odwróciła głowę, nadal cicho szlochając-Lucy...-dłonią starł łzę z jej zaróżowionego policzka. Zdziwił ją ten ruch. Spojrzała na niego. Był zmartwiony. Nią?-Proszę, nie płacz. Nie lubię, gdy płaczesz. 
-Przepraszam...
-Za nic nie musisz mnie przepraszać. Właściwie, to chcę ci coś ważnego powiedzieć.
-T-Tak?-bała się. Bała się,że powie o tej swojej ukochanej Lisannie.
-Pamiętasz, jak wspominałem o dziewczynie, z którą chcę spędzić resztę życia?
-Pamiętam.
-Więc chce ci powiedzieć, że...-zaczerwienił się i to bardzo. W gardle miał olbrzymią gulę, nie mógł z siebie wydobyć głosu. Przewyższający wiedział, co dręczy Salamandra. Żeby go wspomóc, poklepał do po łydce. Natsu zdobył się na odwagę i powiedział ważne słowa:
-Lucy...Kocham cię. Kocham cię odkąd pierwszy raz cię ujrzałem. Kocham w tobie wszystko. Twoje włosy, oczy, łzy, ale najbardziej twoją lojalność wobec przyjaciół. Chciałem ci to powiedzieć i jeszcze...-teraz lustra odbijały parę zakochanych magów całujących się delikatnie.


Rozdział Siódmy"Bal i wyznanie cz.2"

Powoli otworzyła oczy, ukazując swoje czekoladowe tęczówki. Na początku się zdziwiła, widząc, że jest w swoim pokoju, otulona kołdrą na łóżku. Przez otwarte okno zajrzał księżyc oświetlając całe pomieszczenie swym blaskiem. Nie można pominąć, że blondynka od razu zauważyła zbędny element.
Natsu siedział sobie na krześle i drzemał. Zara...DRZEMAŁ??? Normalnie, zawsze spał razem z Lucy w łóżku, a teraz? Jaka zmiana! Dziewczyna przez dłuższą chwilę gapiła się w niego. Teraz wydawał jej się bardziej urodziwy i przystojny...niż przedtem. Może nie był zbytnio mądry ( i kto, to mówi XD), ale miał swój charakterek. Dobrze wiedział, jak jej poprawić humor, ale również jaj jej zepsuć.
Brązowooka spróbowała wstać, ale upadła na materac sycząc cichutko z bólu. Przypomniała sobie incydent z córką właścicieli tej willi. Eh, mała podła kreatura. Udusiłaby ją, gdyby odebrała jej...JEGO... 
Wtem usłyszała głos:
-Wszystko w porządku?-był spokojny i troskliwy w barwie. Odwrociła się do niego i uśmiechneła lekko.
-Nie, jest OK.-odwzajemnił uśmiech.Widać było, że się martwił.
-Wiesz, która jest godzina?
-Nie...
-PÓŹNA!!!-krzyknął, zrywając sie na równe nogi.-Już od 10 minut powinniśmy być na balu!
-Co?!-dziewczyna przeraziła się i zapominając o bólu wstała z łóżka-CZEMU MNIE NIE OBUDZIŁEŚ???
-Nie mogłem...żal mi było cię budzić...-chłopak zarumienił się-Lucy, muszę iść. Spotkamy się na dole za 15 min, ok?
-Hai!-odparła lekko zdziwiona.Chłopak wyszedł. Blondynka nie miała czasu nad rozmyślaniem się treści wcześniej usłyszanych słów. Biegiem udała się do łazienki zabierając przy okazji rzeczy, w które się ubierze...
Nasz Salamander czekał na swoją "partnerkę" już PONAD 15 min w sali balowej.Ubrany w białą koszulę, rękawy były podwinięte do ramion, na to czarna kamizelka i spodnie. I również jego ukochany szalik. Niecierpliwił się. Jak ona jeszcze będzie się szykowała??? Jakie te dziewczyny są powolne. Jednak jego rozmyślanie przerwały gwizdy ludzi przebywających na sali.Odwrócił się i zobaczył...JĄ!
Schodziła po złotych schodach, które pięknie komponowały jej osobę. Biała,długa suknia...włosy rozpuszczone...lekki makijaż...jednym słowem CUDO! Zauważyła go. Zarumieniła się, dodając sobie więcej słodkości niź wcześniej. 
Grupa mężczyzn oczywiście podbiegła do przepięknej dziewczyny, prosząc do tańca. Jednak ona...zniknęła. Różowowłosy zdziwił się.
Po chwili ujrzał ją znowu. Szła w jego kierunku, machając mu ręką. Gdy nagle....

Rozdział Szósty"Bal i wyznanie cz.1"

Natsu pobiegł po swojego niebieskiego partnera, który ( jak się okazało) nie spał, tylko przyglądał się tamtej scenie z balkonu.Chłopak zatrzymał się i zarumienił, gdy na twarzy swego przyjaciela zauważył uśmiech.
-Chodź,Happy-odparł-Bo się spóźnimy.
-Aye,sir-zawołał wesoło drugi zlatując  z balkonu. A potem dodał szeptem:
-On luuuuuubi ją!
Poszli w stronę altany, gdzie spacerowała Lucy. Przywitali się, ale nie rozmawiali. Każdy z jakiegoś powodu. Ale te powody poznacie dopiero w 3 części. W każdym bądź razie się nie odzywali.
Po dłuższej chwili przybyli również zleceniodawcy ze swoją córką, Ayumi. Wyglądała mniej więcej tak: długie, czarne włosy spięte w kucyka na bok, zielona oczy, skąpo ubrana, wysoka 16-latka. Kłóciła się o jakiś błachy temat z rodzicami.Zauważając przystojnego różowowłosego przed sobą, już nie zwracała uwagi na starych. Szybko podbiegła do niego z takim impetem, przewracając brązowooką. Jednak nie zaliczyła gleby, gdyż czyjeś silne ręce złapały ją w pasie i przyciągnęły do ich właściciela. Nim okazał się ów "przystojniak"  ( XD ). Ich twarze stykały się nosami. Oboje mieli rumieńce na policzkach.
-Nic ci nie jest?-spytał z nutką troski w głosie. Czarnowłosa, widząc tą scenę, wpadła w złość. Wyrwała dziewczynę z silnych ramion chłopaka z taką siłą, że ( niestety) upadła na dość ostre kamienie, rozcinając skórę na przedramionach.Z ran zaczęła sączyć się czerwona ciecz.
-Trzymaj się od niego z daleka,ty mała dzi**o!- krzyknęła zielonooka podchodząc do niej chcąc ją pokopać. Jednak Happy podleciał do niej z rybką ( skąd ją wytrzasnął o_0 )  i uderzył ją w głowę.
-Aaa! Ty mała kupo sierści! Zara...-nie dokończyła, gdyż dostała z pieści w szczękę.
-JESZCZE RAZ OBRAŹ MOICH PRZYJACIÓŁ TO POŻAŁUJESZ! - wrzasnął Natsu, pomagając Lucy wstać do pionu. Zleceniodawcy, który przyglądali się tej scenie z daleka, podeszli do grupki. Ayumi, widząc rodziców podbiegła do nich.
-Papa! Haha!* Pomóżcie. Oni...-ojciec przerwał jej.
-Ayumi, przedstawiam ci magów Fairy Tail: Natsu, Lucy i Happy'ego. Będą cię oni pilnować w czasie balu.
-Pilnować? Czy ten słodziak też?- spytała patrząc na czarnookiego słodkimi oczkami.
-Też, ale bardziej Lucy.
-Ehh....
Pogadali jeszcze tak z 5 minut, potem Natsu zabrał dziewczynę do swego pokoju by przemyć rany. Nagle dziewczyna potknęła się i upadłaby,gdyby nie...
-Co ty tak często upadasz?-zażartował różowowłosy uśmiechając się.
-S-sama n-nie wiem.-odparła dziewczyna rumieniąc się. Był zbyt blisko. Za blisko. Chłopak jakby nigdy nic wziął ją na ręce, tak nieoczekiwanie, że krzyknęła przerażona.
-AAA! Co ty robisz?! Postaw mnie na ziemi!
-Ty chyba żartujesz-Uśmiechnął się szeroko-Nie chcę, byś narobiła sobie więcej siniaków.
-Ale...
-Żadnych ale!- powiedział spokojnie - Tylko się nie wyrywaj.
-H-hai-odparła i położyła swoją blond główkę na jego ramieniu.Nie wiadomo kiedy, zasnęła w ramionach przyjaciela...

Rozdział Piąty "Misja cz.3"

Obudziły ją promienie porannego słońca padające na jej zaspane oczy. Chciała opuścić ciepłe łóżko, lecz coś ją przytrzymywało. Odwróciła powoli głowę i ujrzała znowu różowowłosego! Tego było już za wiele. Jak oparzona wyskoczyła z posłania,przy okazji strącając wazon z szafki nocnej. Upadł i roztrzaskał się na kawałki budząc chłopaka.Ten poderwał głowę z poduszki i spojrzał na dziewczynę. Na początku był trochę zdziwiony jej zachowaniem,ale szybko sobie przypomniał wczorajszy dzień. Już chciał się wytłumaczyć,lecz dostał poduszką.
-Za co to było?-spytał zdezorientowany.
-Czemu znowu ze mną spałeś?!-krzyknęła wściekła-Nie możesz spać gdzie indziej?
-Ale...jesteśmy drużyną...
-I co z tego? Nie masz innych rzeczy do roboty?
-Właśnie!-pacnął się w czoło- Dzisiaj idziemy do Clover,pamiętasz?
-Tak. Pamiętam-nagle przez okno wleciał Happy z torbą chłopaka.
-Czemu ciebie znowu nie było?-zapytał smutny,ale chwile później już wiedział-AHA! Dlatego...-nie dokończył, bo oberwał poduszką.
-Lepiej tego nie kończ-powiedział Natsu,zaraz potem zwrócił się do blondynki-Gotowa?
-Tak,tylko się ubiorę-powiedziała i zniknęła za drzwiami łazienki

Już dwie godziny jechali pociągiem do Clover. Jak zwykle choroba chłopaka się odezwała. Biedak wychylał się z okna, a Happy i Lucy trzymali go, by nie wypadł. W czasie podróży kotek i dziewczyna rozmawiali o nowej misji:
-Lucy,jak myślisz,na czym będzie polegała to "pilnowanie"?-spytał.
-Wiesz...-zamyśliła się-Jest wiele możliwości,ale myślę,że będziemy za ochroniarzy.
-Aha,a mam jeszcze jedno pytanie-odparł z uśmiechem-Ono nie dotyczy misji.
-Ok,pytaj.
-Ale masz odpowiedzieć szczerze.
-Oki.
-Pytanie: czy masz kogoś prywatnie?-spytał nie przestając się uśmiechać. Dziewczyna zarumieniła się i kątem oka spojrzała na różowowłosego. Ten nadal był "nieobecny",więc odpowiedziała cicho:
-Nie...nie mam nikogo-na te słowa kot jeszcze bardziej się uśmiechnął.-A co ciebie tak to interesuje?
-A nic,wiesz.To z ciekawości się pytam.
-Rozumiem-wtem pociąg zatrzymał się na peronie w Clover.Happy wziął bagaż Natsu,a Lucy swój i chłopaka pod ramię.
Gdy opuścili pojazd czarnooki wracał do normy.Zabrał plecak od kota i razem poszli do zleceniodawców.Można było zauważyć dziwne rozweselenie chłopaka.Był chyba...szczęśliwy ( chyba każdy wie, dlaczego :P ). Co chwila śmiał się lub uśmiechał. Dopóki nie doszli do olbrzymiej willi z dwoma basenami i dużym ogrodem. Przed nią stała para starszych ludzi. Gdy nasza drużyna podeszła bliżej, mężczyzna o siwych włosach i wąsach gestem dłoni zaprosił ich do środka.
Wnętrze było o wiele piękniejsze.Wszędzie były kolumny z marmuru,obrazy znanych malarzy,pozłocone ściany,a w salonie duży żyrandol z kryształów. Był tam również kominek,a nad nim obraz pewnej rodziny.Mężczyzna usiadł na fotelu,tak jak kobieta ( też siwa >o<)
-Spocznijcie,proszę-rzekł spokojnym głosem.Usiedli na kanapie naprzeciwko pary.-Jesteście z Fairy Tail,tak?
-Tak,proszę pana-odpowiedziała Lucy.
-Waszym zadaniem będzie pilnowanie naszej córki Ayumi ( Irys) w czasie Wielkiego Balu Duchów.
-Wielkiego Balu Duchów?-zdziwił się Dragneel.
-Tak-odpowiedziała kobieta-Wielki Bal Duchów to bal,na którym o północy pojawiają się wszystkie duchy,wliczając zmarłych jak i Gwiezdne Duchy.Trwa 2 dni.
-Wow-Lucy nie wiedziała,co powiedzieć.
-Tak.Trzeba jednak uważać na Ayumi-zmienił temat zleceniodawca-Jest niestety rozkapryszona i nie słucha próśb.
-Spokojnie,wszystko się ułoży.Na 100%-odparł Happy.
-Cieszę się.Może teraz nasz sługa zaprowadzi was do pokoi,a później spotkamy się w ogrodzie.-klasnął w dłonie.Do pomieszczenia weszła ładna dziewczyna w stroju pokojówki ( taki jaki ma Panna,pamiętacie?).-Zaprowadź magów do pokojów gościnnych.
-Hai,proszę pana-odpowiedziała.Zaprowadziła ich na pierwsze piętro.Stanęli przy drzwiach.
-To jest pański pokój-wskazała na chłopaka-A panią proszę za mną.-znów musiały wejść po schodach na trzecie piętro!!! Zatrzymały się przy kolejnych drzwiach.
-Proszę bardzo.
-Dziękuję.-podziękowała Lucy uśmiechając się do niej.Ta jednak nie odwzajemniła gestu,lecz szybko pobiegła na dół.
Weszła i od razu rzuciła się na łóżko.Pokój był większy od jej w Magnolii.Wszystko było jakby dopiero kupione. Meble,lampy,nawet ściany wyglądały jak dopiero pomalowane.Pokój posiadał również duży balkon.Udała się na zewnątrz. Widok był zniewalający. Piękny ogród,w tym dwa baseny i fontanna! Zbiegła na dół,by spotkać się z resztą.Jednak ich nadal nie było.Postanowiła przejść się po ogrodzie.
W tym czasie Happy zdążył położyć się na poduszce i zasnął. Natsu w tym czasie porozglądał się po pokoju. Był prawie taki sam jak pokój dziewczyny.Też był balkon,ale mniejszy.Wszedł na niego i spojrzał na ogród.Był cudny.W jednym zakątku były róże,piękna blondynka, basen...moment! Blondynka?! Spojrzał znowu. Faktycznie. Lucy akurat tamtędy przechodziła.Chłopak migiem wyskoczył z balkonu na ziemię ( 1 piętro!) i cicho pobiegł ku niej.Schował się za krzakiem czerwonych róż. Ona w tym czasie usiadła na ławeczce ( Natsu był za ławką)  i patrzyła w dal. Nawet nie spostrzegła,jak gałęzie się rozchylają i wychodzi z nich ręka. Nie poczuła,jak delikatnie głaszcze jej włosy. Nagle dłoń wycofała się ,lecz po chwili wróciła trzymając małą czerwoną różyczkę. Lekko puknęła dziewczynę w ramię.Ta szybko odwróciła się. Przestraszyła się jeszcze bardziej widząc kończynę, ale zaraz się uspokoiła,widząc, że nie chce jej skrzywdzić.Ręka podała jej kwiat. Blondwłosa zdziwiła się,lecz przyjęła podarunek.
-Dziękuję-szepnęła w nadziei, że ten "ktoś" się odezwie. Jednak dłoń szybko zniknęła, zostawiając tylko szczelinę między gałęziami krzewu. Różowowłosy tak jak przyszedł, tak zniknął. Pobiegł po swego małego partnera, by go obudzić...

Rozdział Czwarty"Misja cz.2"

W tym czasie pozostała dwójka leżała przy barze.Tradycyjnie Happy zajadał się rybkami,a Natsu nie jadł nic ( OMG O_o) . Był jakiś przygaszony. Zastanawiał się nad czymś,co nie dawało mu spokoju od paru tygodni.To miało związek z pewną dziewczyną...
Exceedo,widząc minę partnera, trochę zaczął się martwić jego stanem. Więc postanowił go jakoś rozweselić ( lub inaczej "wnerwić" XD ). Jak zazwyczaj robi to z Lucy.
-Natsu,nad czym tak dumasz?-spytał nadal skubiąc swój przysmak. Różowowłosy ocknął się z zadumy."Powiedzieć mu? Nie,na razie nie,bo zaraz komuś wypapla"-myślał.
-Eh,zastanawiam się nad naszą misją-skłamał uśmiechając się. Jednak kot wiedział,że mówi nie prawdę.
-A może nie o tym przed chwilą myślałeś,tylko o czymś innym?
-Taak?-spytał zdziwiony chłopak-A niby o czym?
-Myślałeś o pewnej blondwłosej piękności,która przed chwilą wyszła!!!-wykrzyczał rozweselony niebieski przy okazji uaktywniając swoje skrzydła. W tym momencie wszyscy zebrani w gildii spojrzeli na Dragneela.Zarumienił się. Zły począł gonić Przewyższającego.Lecz tamten specjalnie nie dawał się złapać.Latał między stołami,Natsu skakał po stołach;poleciał ku sufitowi,on podskoczył go niego i złapał za ogon. Obydwoje upadli na podłogę. 
Gdy tak leżeli podeszła do nich...ERZA! Spojrzeli na jej twarz. 
Nie okazywała żadnych uczuć.Jej ręka złapała różowowłosego za kołnierz kamizelki i ustawiła do pozycji pionowej.
-Proszę was,lepiej idźcie teraz gdzie indziej rozrabiać.-powiedziała i odeszła do baru.Chłopców zatkało.Titania...odpuściła im? Niemożliwe.
Happy korzystając z okazji próbował po cichu odejść,lecz nie było mu dane.Nadal on trzymał jego ogon. Dragneel spojrzał na niego z góry.
-Wiesz...-puścił go-Idę się przejść.Sam...-dodał i opuścił gildię. Skierował się w stronę mieszkania Lucy.Chciał z nią pogadać.O byle czym...byle z nią. Lubił spędzać z nią czas.Czuł się przy niej inaczej niż z innymi.Bardziej swobodniej.Gdy była blisko jego miał motyle w brzuchu,ale nie wiedział na razie czemu.Lecz wiedział na pewno,że jest dla niego bardzo ważną osobą w jego życiu. Jest jego bratnią duszą,którą poszukiwał ( nie wliczamy Happy'iego! ) przez tyle lat.
Dotarł w końcu do upragnionego celu.Wdrapał się do okna.Chciał je otworzyć,lecz były zamknięte.Już chciał zrezygnować z wizyty,ale ujrzał otwarte okno w łazience.Gdy dostał się do domu udał się w stronę sypialni dziewczyny.Spała spokojnie.Słońce oświetlało jej głowę dodając złotego blasku.Chłopaka oblała fala rozczulenia.Bez namysłu( znowu!) wsunął się do łóżka.Okrył szczelnie dziewczynę kołdrą i przytulił do siebie.Ona zamruczała kilka razy przez sen.W takiej pozycji zasnął i on...

Rozdział Trzeci"Misja cz.1"

Wtem do pomieszczenia weszła Erza. Widząc szkody, jakie narobili chłopcy trochę się wściekła.Od razu podeszła do nich:
-DOSYĆ TEGO DOBREGO!!! -krzyknęła i uderzając każdego w twarz odesłała w różne miejsca gildii.Gray wylądował na stole ,a Natsu pod nogi Lucy-JEŻELI JESZCZE RAZ BĘDĘ MUSIAŁA WAS ROZDZIELAĆ,TO UWAŻAJCIE...NIE BĘDĘ LITOŚCIWA.-dodała,siadając przy barze.
Blondynka wyciągnęła rękę do leżącego chłopaka:
-O co poszło tym razem?-spytała uśmiechając się do niego i podnosząc go.Ten jednak tylko odwrócił wzrok w przeciwnym kierunku.
-O nic-odpowiedział smutnym tonem,lecz zaraz uśmiechnął się szeroko-Co powiesz na misję?
-OK-odpowiedziała i razem udali się pod tablicę zadań. Była zapełniona różnymi zadaniami poczynając od najłatwiejszych po te trudne.
-Więc...szukamy.-odparł Natsu zastanawiając się.
-Natsu,Natsu! Mam!-nagle do niego przyczepił się Happy z kartką-Łatwa,przyjemna misja za 100.000 klejnotów!
-Taa? Jaki cel?
-Pilnowanie córki zamożnego handlowca.
-Eee...bułka z masłem!-wykrzyknął wesoło różowowłosy.
-Kiedy wyruszamy?-spytała brązowooka.
-Jutro rano,dobrze?
-Oki-odparła i wyszła z gildii.Biegiem udała się do swego mieszkania.Zamknęła drzwi na klucz,lecz zaraz sobie coś uświadomiła. Okna! Pobiegła do sypialni.Były otwarte na oścież od incydentu z rana.
Wzdrygła się na myśl o tym. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dwunasta.
"Ech,mam jeszcze dużo czasu"-pomyślała i poczuła nagłe zmęczenie. Bez namysłu położyła się na łóżku i zasnęła.

Rozdział Drugi "Odszczekaj"

-A...dlaczego?-Salamander zatrzymał się.Spuścił lekko głowę i powiedział...
-Wiesz...może dlatego,że...-zaciął się.Miał jej powiedzieć prawdę? -że...ja...-nie dokończył,gdyż usłyszał za sobą czyjś donośny śmiech.Odwrócił się i ujrzał małego,niebieskiego kota,który leżał na ziemi i śmiał się do łez.
-Happy! Z czego się śmiejesz?-spytała Lucy.
-Z was! <hahahahahahaha> Nawet nie wiecie,jak to komicznie wyglądał ten skok!<hahahhahahaha> Czasami mi się zdaje,że do siebie pasujecie-dodał szybko wycierając łapkami łzy z oczu.Obydwoje zarumienili się (chyba najmocniej chłopak >///< ).Od razu postawił dziewczynę na ziemi,a sam już gonił za swym partnerem,krzycząc:
-Odszczekaj to!!!
-W życiu!-odpowiedział mu kot,dalej uciekając przed wściekłym różowowłosym.
Blondwłosa patrzyła ze smutkiem w oczach oddalających się chłopaków (happy to kot!!! oj tam,oj tam).Nie wiedziała,czemu ją zabolało w sercu,gdy Natsu kazał Happy'emu TO cofnąć. Powoli skierowała się do swego mieszkania.Tam udała się do łazienki i wzięła prysznic ( nie wiadomo,co się w kanałach roi ).Po zakończonej czynności szybko się ubrała i poszła do gildii.W czasie drogi rozmyślała nad przyczyną częstych wizyt Salamandra w jej domu. Co chciał jej powiedzieć wtedy? Nie wiedziała. Ale zamierzała się dowiedzieć.
Już z daleka widziała budynek Fairy Tail.Gdy weszła zewsząd leciały krzesła,stoły,butelki,wyzwiska.Prawdopodobnie ktoś znowu wszczął bójkę z byle jakiego powodu.Dziewczyna westchnęła i podeszła do Mirajane.
-Ohayo,Mira.Co tym razem jest przyczyną?-spytała blondynka siadając przy barze.
-Ohayo,Lucy.Wiesz...-podała jej szklankę wody-Wg krzyków,jakie tu niedawno padały wynika,że...-nie dokończyła,bo dostała taboretem w głowę.
-Mira! -Lucy wychyliła się do białowłosej-Żyjesz?
-T-Tak,Lucy.Nie martw się...-zemdlała.Lucy odwróciła się z stronę walczących.
Natsu upadł właśnie na podłogę.Nad jego głową stał uśmiechnięty Gray.
-I co,Natsu? Nadal zaprzeczasz to,że...-otrzymał silny cios w brzuch od Salamandra.
-Zamknij się,sopelku!-odkrzyknął mu w odpowiedzi.Ruszył na niego.Rozpoczęła się walka wręcz.Kilka razy jeden z nich padał na ściany,ale szybko wstawali i dalej  walczyli.
Wtem do pomieszczenia weszła Erza...

Rozdział Pierwszy "Mokre Spotkanie"

Słońce oświetlało swoimi promieniami miasto Magnolii budząc przy tym jej mieszkańców.Każda istota żywa leniwie przeciągała się, dając  się rozprostować kościom.
Jednak pewna para ludzi nadal leżała w miękkim łóżku okryta różową kołdrą.Młody chłopak o różowych włosach mruknął coś przez sen,przyciągając do siebie blondynkę.Jego twarz "schowała" się w jej włosach,wdychając jednocześnie słodki zapach malin.
Wtem dziewczyna otwarła powieki.Ledwo go widząc uśmiechnęła się i znów zamknęła oczy.Lecz zaraz szybko się obudziła,odepchnęła od siebie śpiącego różowowłosego:
-KYAAAAAA!!!!-wrzasnęła,wychylając się za bardzo do tyłu przez co właśnie miałaby nie przyjemne spotkanie z podłogą,lecz coś złapało ją za rękę.
-Lucy,możesz tak nie krzyczeć?-odezwał się zaspany głos chłopaka,który szybkim ruchem wciągnął ją z powrotem na łóżko-Inni zamierzają jeszcze pospać...-chciał dokończyć,lecz mu przerwała.
-Natsu! CO TY ROBISZ W MOIM DOMU??? -nie mogła się uspokoić.Po każdym wyrazie krzyczała coraz głośniej.Natsu jednak ignorował jej krzyki.Był do nich przyzwyczajony ( no bo ile razy był u niej bez jej wiedzy XD ). Senny padł na poduszkę i powoli zasypiał. Blondynce zaczęła pulsować żyłka.Była na skraju wytrzymałości.
Nagle do jej głowy wpadł pewien pomysł.Opuściła pokój i udała się do łazienki. Wyciągnęła z szafki dużą miskę i nalała do niej zimnej wody. Z diabolicznym uśmiechem na twarzy podeszła do chłopaka. Uniosła michę nad jego głową i...wylała mu ją w twarz. Ten szybko wyskoczył z łóżka, trząsł się jakby drgawek dostał.Ze wściekłym spojrzeniem podchodził do Lucy.Ta w obawie przed nim zaczęła się cofać.Po chwili natrafiła na blat swego biurka.Przerażona zastygła w bezruchu. Natsu zatrzymał się kilka milimetrów przed jej twarzą.Pochylił się do jej ucha.
-Lucy...-szepnął przyprawiając ja o dreszcze-Wiesz,co uczyniłaś?
-H-Hai-odszepnęła rumieniąc się.
-A wiesz,jakie będą tego konsekwencje?
-N-Nie...
-To się zaraz dowiesz-dodał,szybko biorąc ją na ręce.Dziewczyna panikowała.
-Natsu! Co ty...-nie dokończyła,bo w tej samej chwili Salamander wyskoczył z nią przez okno na dwór.
Pobiegł do krawędzi kanału.Blondwłosa spojrzała na niego z przerażeniem.
-Ty chyba nie zamierzasz....mnie tam samą....wrzucić,prawda?-spytała.
-Pewnie,że nie...-odetchnęła z ulgą-Wskoczę razem z tobą!-wykrzyknął skacząc do kanału trzymając mocno dziewczynę. Woda rozprysła się na wszystkie strony.Po chwili obydwoje się wynurzyli.Nadal Natsu trzymał w swoich ramionach Lucy,która kurczowo trzymała się jego szyji.Wyszedł z wody i spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy.
-I jak było?-spytał jak nigdy niby nic,idąc w stronę domu.
-Jak było? Natsu,ty chciałeś mnie utopić!!!-wrzasnęła na całe gardło drapiąc do po plecach.Chłopak syknął.
-To nie trzeba było na mnie wodę wylewać.
-To nie trzeba było u mnie spać!
-A wiesz,czemu u ciebie spałem?-zapytał się jej z poważnym wyrazem twarzy.Dziewczyna zamyśliła się.Faktycznie,nigdy się do nie spytała,czemu.
-A...dlaczego?-Salamander zatrzymał się.Spuścił lekko głowę i powiedział...