Wiecie, wchodzę sobie na mojego bloga, by przynajmniej zacząć pisać jakiś dłuższy (dzięki Yasha!) rozdział, a tu co? PONAD 1,500 WYŚWIETLEŃ! Dziękuję wszystkim z całego serca. Jednak ktoś te moje wypociny czyta >wzruszenie< Okej, koniec mazgajenia się.
Wy tutaj oczekujecie w szczególności ( chyba ) najważniejszej notki w całym tym blogu, a ja tutaj paplam i paplam. Więc zapraszam do czytania i komentowania :)
*
*
*
Zaczęła szybko oddychać, ręce się jej pociły, a na twarzy był widoczny znaczny rumieniec. Nie wierzyła, że to może się wydarzyć. To nieprawdopodobne, żeby Natsu...
Żeby zaprosił ją na wypad. To niemożliwe, nawet z jego strony. Chyba że...
Lucy odłożyła kartkę i spojrzała na zegarek. Była dopiero 11:43. Czyli mnóstwo czasu. Ale moment... W co się ubierze?! Przecież nie może mu się pokazać w stroju codziennym! To nie w jej stylu! W ciągu kilku sekund znalazła się przy szafie i wyrzucała różne ubrania, poczynając od ładnych, długich spódnic, po krótkie sukienki. Kilkanaście razy sprawdzała po kolei wszystkie komody, szuflady i półki. Nie znalazła nic. Po godzinie jej mieszkanie zamieniło się w wielki bajzel <jaki bajzel! Gorszy u mnie w pokoju XD dop.aut>. W końcu zauważyła na szafie jakieś nieotwarte, czerwone pudełko. Z ciekawości sięgnęła po nie i otwarła jednym zdecydowanym ruchem. W środku znalazła ładną, zieloną sukienkę sięgającą do kolan z żółtą wstążką do związania z tyłu. Gdy tylko odnalazła kreację, od razu przymierzyła ją. Pasowała idealnie. Jednak zastanowiła się przez chwilę. Skąd wzięła się u niej ta kiecka? Raczej jej nie kupiła, bo dawno pewnie by się w niej pokazała w gildii. Nie dostałaby jej od ojca, przecież i tak by zauważyła. Wtem zauważyła na dnie pudła złożoną kartkę. Wyjęła i powoli otwarła.
Na niej widniał poniższy napis:
Od tajemniczego wielbiciela <3 (serduszko! :D )
Tajemniczy wielbiciel? Nie no! Same tajemnice skrywa świat. Ciekawe... kto jest tym "wielbicielem"? Może ktoś z gildii? Prawdopodobne. Albo ktoś z zewnątrz. Też możliwe...
Nie mogła zbytnio nad tym rozmyślać, gdyż musiała ogarnąć bałagan w swym mieszkaniu. Nie zauważyła nawet małej, niebieskiej postaci, która siedziała od dłuższego czasu na parapecie.
Uśmiechnęła się szeroko do siebie, po czym wyprostowała swoje śnieżnobiałe skrzydła i odleciała.
O 19:25 wyszykowana i lekko umalowana dziewczyna wyszła ze swojego mieszkania nad jezioro Sciliora. Szła powolnym krokiem, nie śpiesząc się. Mimo, iż była jesień, na dworze było jeszcze widno. Słońce właśnie chowało się za horyzont, wiatr bawił się w koronach drzew, słychać było śpiewy ptaków. Cała kolorowa Magnolia. Kochała to miejsce. Kochała swoją gildię, swoją rodzinę. Kochała każdego w niej, a w szczególności Jego. On sprawiał, że nawet pochmurny, smutny dzień stawał się dla Lucy radosnym. Jak straciła rodziców, on pierwszy ją pocieszał. Rozumiał ją. Dlatego chciała być przy nim jak najczęściej.
Ruszyła biegiem na północ. Gdy dotarła nad zbiornik wodny, poczęła szukać chłopaka. Nigdzie go nie było.
Na niej widniał poniższy napis:
Od tajemniczego wielbiciela <3 (serduszko! :D )
Tajemniczy wielbiciel? Nie no! Same tajemnice skrywa świat. Ciekawe... kto jest tym "wielbicielem"? Może ktoś z gildii? Prawdopodobne. Albo ktoś z zewnątrz. Też możliwe...
Nie mogła zbytnio nad tym rozmyślać, gdyż musiała ogarnąć bałagan w swym mieszkaniu. Nie zauważyła nawet małej, niebieskiej postaci, która siedziała od dłuższego czasu na parapecie.
Uśmiechnęła się szeroko do siebie, po czym wyprostowała swoje śnieżnobiałe skrzydła i odleciała.
O 19:25 wyszykowana i lekko umalowana dziewczyna wyszła ze swojego mieszkania nad jezioro Sciliora. Szła powolnym krokiem, nie śpiesząc się. Mimo, iż była jesień, na dworze było jeszcze widno. Słońce właśnie chowało się za horyzont, wiatr bawił się w koronach drzew, słychać było śpiewy ptaków. Cała kolorowa Magnolia. Kochała to miejsce. Kochała swoją gildię, swoją rodzinę. Kochała każdego w niej, a w szczególności Jego. On sprawiał, że nawet pochmurny, smutny dzień stawał się dla Lucy radosnym. Jak straciła rodziców, on pierwszy ją pocieszał. Rozumiał ją. Dlatego chciała być przy nim jak najczęściej.
Ruszyła biegiem na północ. Gdy dotarła nad zbiornik wodny, poczęła szukać chłopaka. Nigdzie go nie było.
- Natsu! - zawołała. Cisza. - Natsu! Już jestem!
Nie ma go? Przecież miał być. Chyba nie zaprosił jej i wystawił do wiatru? Nie! On taki nie jest.
Wtem koło jej nosa przeleciał mały płatek wiśni. I następny, tym razem zielony. I żółty, i niebieski. Spojrzała w stronę, skąd nadlatywały. Udała się w tamtym kierunku. Napotykała na swojej drodze coraz więcej ich w różnobarwnych kolorach. Aż ślad się urwał. Rozejrzała się dookoła i zaniemówiła. Przed nią stał ładnie nakryty stół z przygotowanym posiłkiem i z zapalonymi świecami. Za nim słońce chowało się pod taflę wody, co tylko dodawało uroku temu miejscu. Lucy była wzruszona. Zrobił on to? To wszystko?
-Lucy...- ktoś siedział na drzewie i przyglądał się dziewczynie od samego początku. Przestraszyła się, lecz po chwili spoważniała. Bowiem tam siedział nie kto inny, ale Natsu.
Zeskoczył z drzewa i podszedł do niej. Był bardzo blisko. Za blisko.- Lucy... Czy ty może pamiętasz, co się wydarzyło kilka dni temu?
-Hm? Kilka dni temu? - zdziwiła się. O co mu chodzi?
-Nie pamiętasz, prawda? - odpowiedział za nią różowowłosy.
-Tak...-odparła ze smutkiem-To było coś ważnego?
- Mhm. Jednak przed przypomnieniem ci tego wydarzenia, zjedzmy coś. UMIERAM Z GŁODU!
Przysiedli do stolika i zaczęli jeść przygotowaną "kolację". Natsu jadł powoli i w zadumie, co zdziwiło blondynkę. Zawsze pożerał szybko i w dużych ilościach, a tu? Zero! Prawie nic nie tknął.
Gdy zjedli Natsu zaproponował odprowadzenie jej do domu. I tyle?! Tylko chciał razem z nią zjeść? O mój boże. Gdy szli nikt się nie odzywał. Co jakiś czas zerkali na siebie ukradkiem, jednak zaraz cofali wzrok. Pod swoim domem Lucy chciała się pożegnać, gdy nagle Natsu chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie. Złapał ją za podbródek i pocałował ją czule w usta.
*
*
*
Nie wiem, czy spełniłam wasze oczekiwania, ale nie mam zbytnio czasu, ponieważ brat mnie z kompa wywala!
Pozdrawiam i ściskam :D
Nie ma go? Przecież miał być. Chyba nie zaprosił jej i wystawił do wiatru? Nie! On taki nie jest.
Wtem koło jej nosa przeleciał mały płatek wiśni. I następny, tym razem zielony. I żółty, i niebieski. Spojrzała w stronę, skąd nadlatywały. Udała się w tamtym kierunku. Napotykała na swojej drodze coraz więcej ich w różnobarwnych kolorach. Aż ślad się urwał. Rozejrzała się dookoła i zaniemówiła. Przed nią stał ładnie nakryty stół z przygotowanym posiłkiem i z zapalonymi świecami. Za nim słońce chowało się pod taflę wody, co tylko dodawało uroku temu miejscu. Lucy była wzruszona. Zrobił on to? To wszystko?
-Lucy...- ktoś siedział na drzewie i przyglądał się dziewczynie od samego początku. Przestraszyła się, lecz po chwili spoważniała. Bowiem tam siedział nie kto inny, ale Natsu.
Zeskoczył z drzewa i podszedł do niej. Był bardzo blisko. Za blisko.- Lucy... Czy ty może pamiętasz, co się wydarzyło kilka dni temu?
-Hm? Kilka dni temu? - zdziwiła się. O co mu chodzi?
-Nie pamiętasz, prawda? - odpowiedział za nią różowowłosy.
-Tak...-odparła ze smutkiem-To było coś ważnego?
- Mhm. Jednak przed przypomnieniem ci tego wydarzenia, zjedzmy coś. UMIERAM Z GŁODU!
Przysiedli do stolika i zaczęli jeść przygotowaną "kolację". Natsu jadł powoli i w zadumie, co zdziwiło blondynkę. Zawsze pożerał szybko i w dużych ilościach, a tu? Zero! Prawie nic nie tknął.
*
*
*
Nie wiem, czy spełniłam wasze oczekiwania, ale nie mam zbytnio czasu, ponieważ brat mnie z kompa wywala!
Pozdrawiam i ściskam :D
piękne T^T
OdpowiedzUsuńczekam na więcej i życzę weny
P.S. zapraszam do mnie na dalsze przygody Romeo i Wendy ^^
Ojejku..urocze :D Takie... no kurcze :D Romantyczne ;) Podobał mi się ten rozdział, czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńJak słodko, jak uroczo! KAWAII! *serduszka wokół głowy* Rozdział był taki, taki... No cudny był! >.<
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
Nie wiem co napisać, dziewczyny na górze napisały to co mi na myśl przychodzi :> Heh, zobaczysz, jeszcze bedziesz mieć 100 tysięcy wyświetleń :P Pozdrawiam serdecznie ^^
OdpowiedzUsuńOczywiście że czytamy twoje wypociny! Są świetne!!! Znajome w szkole poleciły mi twojego bloga i teraz razem śledzimy historie NaLu oraz Gajeela i Levy.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kochna <3 A i co do twego brata to przywal mu kopniaka odemnie za to że cię z kopa zwala ! Znaczy zalezy ile ma lat ^^ Hehe ;D
OdpowiedzUsuńZ kompa nie z kopa ^^ Mój błąd ;D
OdpowiedzUsuń<3!
OdpowiedzUsuńTyryryry :D Kurde no ! dla czego to takie ciekawe musi być ja sie pytam :3 Tak mnie wciagło ze dzisiaj jeszcze do konca dojde :c i jeszcze mi bd mało ;3
OdpowiedzUsuńKobieto!!! Ja Cię skrzywdzę!!! Przerywać w takim momencie??? To przestępstwo!!! :D
OdpowiedzUsuń