Ohayo minna! Przepraszam was, ale dzisiaj nie będzie kolejnego rozdziału. Ni mam pomysłu, lecz to nie oznacza, że przestanę pisać. Na taki jakby "odskok" z fabuły napisałam specjalnie dla Reneé, która (tak jak inni) uwielbiają pewien parting. Też z Fairy Tail! Wcześniej wspomniałam o nim w którymś tam rozdziale, ale nie będę was tera zanudzać, tylko zapraszam do czytania. Aha i gomenne za opóźnienie. NIE ZABIJAJCIE!
*
*
*
Biegła, ile miała siły w swoich małych, pokaleczonych nogach. Jej niebieskie włosy spięte przepaską falowały nierównomiernie wraz z ruchem jej ciała. Na jej twarzy malowała się determinacja i strach, a z jej oczu spływały po policzkach słone łzy. Dlaczego? Dlaczego płakała? Z powodu ran, które odniosła wcześniej? Nie. Bała się, że nie zdąży. Nie zdąży spotkać tego, który ją ocalił. Kim dla niej był? No właśnie. To jest pytanie. Przecież, gdy pierwszy raz się spotkali on prawie jej nie zabił. Ale był wtedy w innej gildii! Nie znał jej! Dopóty nie poszli razem na test klasy S. Co on powiedział tamtego dnia?
" Nigdy mnie nie opuszczaj" - usłyszała jego głos w swojej głowie. Przyspieszyła. Jeszcze kawałek. To już niedaleko! Już jest na miejscu. Ale nie ma go. Zaczęła rozglądać się na wszystkie strony. Załamana padła na kolana. (ale rymy dzisiaj!). Podparła się rękami o ziemię. Z jej oczu znowu zaczęły płynąć łzy. Nie wytrzymała. Wybuchnęła głośnym płaczem. Nie zdążyła. Nie zdążyła mu powiedzieć, co do niego czuje. Gdzie on teraz może się podziewać? Dokąd się udał? Czy nic mu nie jest po walce z Jet'em? Zostawiła go samego na polanie. Zostawiła...
Zostawiła...
Wtem usłyszała szelest za sobą. Odwróciła się gwałtownie, lecz niczego podejrzanego nie zobaczyła. Westchnęła ciężko i powoli wstała, ale zaraz usiadła sycząc z bólu. Okazało się, że biegnąc tutaj rozcięła sobie skórę przez jakieś kolce. Szkarłatna, ciepła ciecz spływała po jej stopie brudząc ziemię swoim kolorem. "Cholera"- przeklęła w myślach Levy ze złością. Ściągnęła opaskę z głowy i zawiązała sobie ją wokół kostki. Próbowała po raz kolejny wstać, a efekt był niestety taki sam. Z rezygnacją usiadła po turecku i wlepiła wzrok na wodę. Była przejrzysta, więc łatwo było zobaczyć co się w niej kryje. Z nudów zaczęła liczyć ryby płynące w rzece. Po 36 rybce ze zdziwieniem stwierdziła, że się unosi. Ktoś złapał ją w talii i wziął na ręce. Zszokowana spojrzała na tą osobę, którą okazał się Żelazny Smoczy Zabójca.
(sorry! ale innego obrazka ni znalazłam, a ten mi się spodobał :3 )
Szedł żwawym krokiem w kierunku gildii. Nie odzywał się. Tylko czasami urywkowo spoglądał na dziewczynę, która nie odrywała od niego wzroku.
Myśli Gajeel'a:
Po co ona szła z tym kapelusznikiem? Po co?! Przecież nie wiadomo było, co mógł jej zrobić. A ona mu zaufała! Głupia mała. Co ona sobie myślała? Na szczęście zdążyłem. Nic jej nie zrobił. Jest tu. Mam ją. Jest cała i zdrowa, nie licząc krwawiącej kostki. Jest taka... mała... i krucha. Ma bardzo ładne, brązowe oczy.... MOMENT! O czym ja myślę?! Chyba nie... NIE! TO NIE MOŻLIWE, ŻEBY ONA... żeby ona... Przestań o tym myśleć! Przestań! Przecież jest słaba, malutka, bezbronna...ale jest osobą, którą muszę chronić. Bez względu na wszystko. Uratuję ją, gdy będzie w niebezpieczeństwie, będę na każde jej zawołanie...
Po kilku minutach znaleźli się w akademiku, gdzie mieszkała Levy. O dziwo ciemnowłosy chłopak wiedział, gdzie ma iść. Tylko skąd? Nie miała pojęcia. Znaleźli się w jej pokoju. Istna biblioteka! Pod każdą ścianą stały biblioteczki, a na nich książki (nie trudno zgadnąć XD). Małe łóżko natomiast stało pod oknem. Gajeel delikatnie (o.O) położył dziewczynę na materacu, po czym chciał wyjść z pokoju, gdy poczuł lekkie szarpnięcie z tyłu. To McGarden złapała go za płaszcz.
- Dokąd idziesz? - spytała smutnym głosem, nawet na niego nie patrząc.
- Po Wendy. Musi obejrzeć twoje rany - rzekł po chwili.
- Nie musisz....
- Muszę. - zdziwiona jego słowami uniosła powoli głowę. Nadal stał do niej tyłem, patrząc przed siebie.
- Gajeel... - powiedziała zdławionym głosem. "Płacze?" - gdy tylko się odwrócił objęła go swoimi rękami w pasie i przytuliła. Z jej oczy płynęły łzy (co oni wszyscy płaczą?! dop.aut.).
Odruchowo odwzajemnił uścisk. Teraz czuła się bezpiecznie, nie musiała się martwić. On tu był. Obejmuje ją swoimi ramionami - Arigatou... za wszystko... - szepnęła, po czym niemal natychmiast zasnęła. Smoczy Zabójca jeszcze przez chwilę przytulał niebieskowłosą. Następnie położył ją i okrył kołdrą. Wyglądała teraz tak niewinnie. Zarumieniona, piękna... Nie mógł się oprzeć. Pocałował jej czoło i szybko wybiegł. Musiał szybko poinformować Marvell o stanie jego małej przyjaciółki...
*
*
*
Skończyłam! Trochę krótkie, ale się nie dziwcie! Weny ni mam od kilku dni, ale zawsze coś się znajdzie, prawda :) Więc mam nadzieję, że was na razie nasyciłam XD
Buziaczki :*
"Małej przyjaciółki" ?! Nee, Sunna-chan, co to? Ona nie jest jego przyjaciółką tylko najwspanialszą, najsłodsza, najcudowniejszą ukochaną dla której poświęciłby życie i....
OdpowiedzUsuńBickslow : Dobra, skończ z tymi wywodami i do rzeczy.
Aleś ty wredny ostatnio się zrobił... Masz okres? Dobra, tego nie było. Co ja to... Ach, tak. Oni mają być parą, a nieee...
B : Mówiłem coś...
Ciiiiiiiiiiiii *paluszek na usteczka*. Chyba muszę cię nauczyć, że nie przerywa się, jak ktoś coś mówi. No. Rozdział słodki, czytałam z takim wielkim uśmiechem. Levy była słodka, a Gajeel... Ja pierdziu, ty zrobiłaś że Gajeel płacze?! Awwww *///* słodkie.
Arigatou gozaimasu za ten dodatek :*
~Reneé
Nie bój żaby! Na pewno będą razem ;) A coś myślała?! Że nie jestem romantyczna? Spokojnie. Słuchaj: ONI BĘ-DĄ ZE SO-BĄ!!!! Kapiszi?
UsuńBuziaczki :*
Jesteś romantyczna, to było tak romantyczne, że aż dostałam fangirlasmu ! I kapiszę, że będą ze sobą, kapiszę, choć to dziwnie brzmi i w ogóle...
UsuńB : Wiedźma chciała powiedzieć, że cieszy się, że będą ze sobą, nawet jeśli nie wiadomo kiedy to będzie i będzie niecierpliwie na to czekać.
Hahaha wszyscy kojarzą Reneé z tego że kocha ten paring, jak ktoś coś umieszcza na ich temat zawsze jest "dedyk dla Reneé" xD W sumie ciężko mi się widzi płaczący Gajeel z takiego powodu. No i jakbym miała się czepiać to faceci nie mają wstępu do akademika na wróżkowym wzgórzu czy jakoś tak ale to fanfik, tu wszystko jest możliwe :D One shocik dość emocjonalny, bardzo fajny :) Życze Ci dużo czasu i weny! (Serio jakaś epidemia chyba panuje że po koleji każdemu weny brakuje :( ). Buziaki :*
OdpowiedzUsuńTo było świetne ;3 Płaczący Gajeel? Tego jeszcze nie było... xD Mam takie same uczucie co Yasha, ale w końcu to twoja historia i wszystko jest możliwe ;3 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńnatsuxlucylove.blog.pl zapraszam blog mojej koleżanki myśle że moze sie spodobać tematyka NaLu
OdpowiedzUsuńŚwietne. Mogę wiedzieć kiedy next?
OdpowiedzUsuńShocik przyjemny, very romantic^^ Ale czekam na główny rozdzialik^^
OdpowiedzUsuńŚwietnee :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać aż wena Ci wróci!
Ps.: Też piszę :D
Jeśli jesteś zainteresowana Bleachem to zapraszam do mojego bloga :D
http://michiko-opowiadanie.blogspot.com/
Neee, Sunna~chan, kiedy nowy chapter ?! ~ :3
OdpowiedzUsuńBickslow : Bo się Reneé już niecierpliwi... A jak się niecierpliwi to mnie dręczy za całe zło tego świata... Ratuj!
Czytałam , czytałam i nie mogłam uwieżyc że sie skończył ! Taki piekny był ! KAWAII !!!!
OdpowiedzUsuńAch Gajeel i Levy jak ja ich luubie :33
OdpowiedzUsuńczytało mi się tak przyjemnie ze sie nie spostrzegłam ze już koniec.
mnóstwo romantycznych momentów :D
po prostu kawai :*
Kawaiii :* A ja to jestem ciekawa co ten Jet zrobił O.O Fajny One Short.
OdpowiedzUsuńCana: Sie wie! Jest super.
No widzisz, nawet ona ci gratuluje xD
Cana: Zrobiłam co chciałaś, teraz oddawaj moje sake!!!
Ciii!!! To, że cię zmusiłam do powiedzenia tego miało być tajemnicą!!! >.<
Cana: Trudno. Ale na serio One Short fajny.