Dedykacja dla Reni, która zawsze pierwsza komentuje moje rozdziały :D
*
*
*
Natsu siedział przy barze popijając dopiero co zamówiony sok. Nie przepadał za alkoholem, ale w niektórych momentach był skłonny do sięgnięcia po niego. Intensywnie myślał nad kilkoma sprawami. Pierwsza - wyznanie przyjaciołom, że on i Lucy są ze sobą. Tylko kiedy oni się zdecydują im to wyznać? Przyjdzie na to pora. Może w Wigilię? Hm, jak Lucy się zgodzi... to może. Ale na razie zostawmy jak jest.
Druga - Gwiazdka. Jak zwykle odbędzie się wspaniały festiwal w mieście z uczestnictwem Fairy Tail. Pamiętał jak rok temu prawie by wszystko zniszczył i naraził się Erzie, która zostałaby królową festiwalu. AUĆ! Pamiętał ten ból i wyraz jej twarzy. Ciarki przeszły mu po plecach. Trzecia i najważniejsza rzecz - prezenty. Nie kupił nic, a święta się zbliżają wielkimi krokami. Musiał już zaraz iść, by ominąć tłok w sklepach. Wiedział, co kupić przyjaciołom, lecz miał problem, co kupić swojej dziewczynie. Co ona lubiła? Jego <uśmiech>, ale nie. To nie to. Co ona by chciała dostać? Kurde! Jaki wielki problem. Wymyśli się coś. Po drodze. Po chwili wstał i bez słowa wyszedł na miasto.
Weszła do gildii cała wytarta w śniegu. Znowu to samo. Miała tego dość. Jet i Droy jak co roku muszą ją wrzucić w pierwszą lepszą zaspę, nie martwiąc, że może się pochorować. Nienawidziła tego. Było jej zimno i mokro. Najlepiej by została w domu, ale doszła do niej wiadomość od Cany w sprawie festiwalu. Nie mogła tego tak zostawić. Otrzepała się ze śniegu i podeszła do baru. Przywitała ją tam Mira.
- Ohayo Levy! Coś taka nie w sosie? - spytała białowłosa z uśmiechem.
- Ta dwójka z drużyny mnie dobija! Znowu w zaspę mnie wrzucili i teraz normalnie jest mi zimnoo! Możesz mi dać coś ciepłego np. jakieś kakao? <kakałko!!!>
- Pewnie, tylko musisz troszkę poczekać - powiedziała i odeszła do kuchni. McGarden siedziała na taborecie trzęsąc się niemiłosiernie. Za zimno! Za zimno!
Nagle poczuła jak coś miękkiego i ciepłego otula jej małe przemarznięte ciało. Podniosła głowę i ujrzała wlepione w nią czerwone tęczówki z ukośnymi źrenicami.
- G-Gajeel...
- Przykryj się, bo inaczej zmarzniesz - powiedział pocierając trochę koc na ramionach dziewczyny - Niech zgadnę... Tamci dwaj, co mała?
- Nie jestem mała! - rzekła obrażonym głosem niebieskowłosa rumienią się. On? Martwił się o nią? Jakaś nowość! Nigdy wcześniej tego nie robił. Dlaczego?
- Oj no, nie denerwuj się - uśmiechnął się łobuzersko. Spojrzał na dobrze bawiącą się dwójkę przyjaciół. Do głowy wpadł mu szaleńcze dobry pomysł - Mam małą prośbę, czy mogłabyś chociaż na chwilę usiąść przy oknie?
- Tak, ale po co? - spytała zdezorientowana.
- Ge-he zobaczysz - zaśmiał się, posyłając jej oczko. Jeszcze bardziej się zarumieniła, ale wypełniła polecenie. Trzymając koc podeszła do okna i usiadła na parapecie. Nie wiedziała, co chciał uczynić.
On w tym czasie podszedł do Jet'a i Droy'a:
- Czołem gamonie! - przywitał się na swój sposób. Obydwaj spojrzeli na niego nieprzyjaźnie.
- Czego od nas chcesz? - spytał Jet krzyżując ręce na piersi.
- Ge-he... Co powiecie na mały zakład? - spytał wyszczerzając swoje białe kły.
- Jaki zakład? - zainteresował się Droy, zajadając się nóżką z kurczaka.
- Jeśli wygram do końca zimy nie wrzucicie Levy w zaspy.
- A jeśli my wygramy? - spytał Jet. Gajeel podrapał się po brodzie. "Kurde! O tym nie pomyślałem! Co robić? Co robić?!" - gnębił się w myślach.
- Już wiem! - krzyknął wesoło Droy - Jeśli my wygramy nie możesz przez całe święta nie zbliżać się do Levy - dwójka z Shadow Gear uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ge-hehe. Nie macie szans ze mną - odparł Redfox, nie przestając się uśmiechać. Kątem oka spojrzał na niebieskowłosą, która z nudów spoglądała przez okno. Nie mógł przegrać. Nie takim kosztem!
- To kiedy zaczynamy? -spytali się z chytrymi uśmiechami.
- Od zaraz, ale jest jeden warunek. Nie używamy magii, zrozumiano?
- Hai!
Cała trójka udała się w kierunku drzwi wyjściowych. Po raz kolejny spojrzał na "przyjaciółkę", która patrzyła na nich ze zdziwieniem. Nie rozumiała, co się dzieje.
W ciągu tych kilkunastu minut napadało strasznie dużo śniegu. Każdemu sięgało do połowy łydek. Byli gotowi do wojny na śnieżki, każdy miał swój cel, o który będzie walczył. Nie przegra tak łatwo. Stali na mrozie z pięć minut, kiedy Jet nie wytrzymał. Pierwszy rzucił się na śnieg, szybkim ruchem ulepił byle jaką kulkę i rzucił w kierunku Smoczego Zabójcy. W jego ślady poszedł jego kompan, tyle że rzucał strasznie wolno. Długowłosy uskoczył przy okazji nabierając białego puchu w obie dłonie. Szybko uformował dwie, wielkie kule i ruszył w kierunku przeciwników, unikając kolejnych "pocisków". Gdy był już blisko nich cisnął w ich twarze śnieżkami, a kiedy byli "oślepieni" znokautował ich, że teraz leżeli biedni na tym śniegu, mając nad sobą gwiazdki latające nad ich głowami. Spojrzał w okno, gdzie siedziała brązowooka Levy. Na początku jej szeroko otwarte oczy wyrażające zdziwienie teraz nabrały cieplejszej barwie. Śmiała się trzymając się za brzuch. Nawet się nie wysilił. Jacy słabeusze... Myśleli, że mają jakieś szanse z Kurogane*? Chyba się przeliczyli. Usłyszał skrzypnięcie drzwi. Widział ją. Jak biegła. Ale tak nie fortunnie, że potknęła się i prawie spotkała się z podłożem. Prawie... gdyby nie Gajeel.
Lucy z miną biednego zajączka siedziała przy barze, wyrywając sobie włosy z głowy. Kurde! Zapomniała, że święta idą! A ona nic nie ma. Dla nikogo. Dla Natsu.
Tyle się wydarzyło w poprzednich dniach, że na śmierć zapomniała. Musiała coś zrobić! Tylko co?
- Mira-chan! Mam pytanie, wiesz może gdzie można najtaniej kupić prezenty? - spytała szeptem Heartfilia.
- Prezenty? Hmm... - zastanowiła się białowłosa - Chyba u pani Renee, ale nie jestem pewna.
- Arigatou, Mira-chan! - uśmiechnęła się - I mam prośbę: mogę pożyczyć twój płaszcz, bo nie wzięłam ze sobą.
- Pewnie. Bierz i leć, bo zaraz mogą zamknąć.
- Domo Arigatou! - podziękowała brązowooka. Podbiegła do wieszaka, w pośpiechu ubrała zieloną kurtkę Mirajane i wybiegła z gildii. Niedaleko miała do sklepu. W ciągu trzech minut znalazła się pod ładnym, szaro-różowym budynkiem z dużym napisem :
"Pod Różanym Ogrodem"
Otworzyła drewniane drzwi, przy okazji uruchamiając dzwoneczek, który zadzwonił czystym dźwiękiem. Zza lady wyłoniła się zgrabna, ciemnowłosa dziewczyna w okularkach. Miała na sobie czerwoną sukienkę z białymi akcentami. Gdy zobaczyła, kto przyszedł uśmiech zagościł na jej twarzy.
- Lucy-chan! Jak miło cię widzieć! Dawno tutaj nie zaglądałaś.
- Ohayo Reni-chan. Słuchaj mam problem, otóż nie mam...
- Niech zgadnę... Prezentów dla przyjaciół i chłopaka?
- Skąd...- zdziwiła się blondynka.
- To oczywiste, ponieważ niedawno przyszło tutaj kilka osób z waszej gildii i prosiło o to samo!
- Wow, a ty skąd wie...
- Zgadywałam. Ty i Natsu pasujecie do siebie. Lubicieeee się! - zaczęła udawać Happy'iego :3
- Tylko nikomu o tym nie mów, proszę!!!
- Oki, oki. Umiem dochować tajemnicy :P I żebyś nie musiała martwić się o prezenty już ci je zapakowałam! - zawołała, wyciągając z pod lady średniej wielkości pudło z pakunkami.
- A-Ale...
- No co? Wiedziałam, że przyjdziesz, więc chciałam ci zrobić przyjemność. Ale skoro ci się nie podoba...
- Podoba mi się! Arigatou Reni-chan! - uściskała ciemnowłosą - Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć!
- Nie ma sprawy. Już leć, bo zakładam się, że za niedługo będziecie musieli przygotować się do festynu.
- Hai! Pa! - Lucy pożegnała się i pognała w stronę swojego mieszkania. Musiała szybko schować prezenty.
Będąc już w domu zaczęła chować upominki. Prezent dla Levy i Gajeel'a włożyła pod lodówkę, dla Happy'iego do lodówki (rybka :p), dla Erzy do szafy, dla Gray'a pod łóżko, dla Juvii też pod łóżko, dla Wendy i Carlii do dużego wazonu. Został jeszcze prezent dla Natsu. Był to naszyjnik z małym, podłużnym kryształem. Nie byle jakim. Miał on właściwości pokazywania różnych ważnych momentów z przeszłości. Reni-chan miała gust!
Lucy postanowiła schować go do szuflady stolika nocnego. Miała tylko nadzieję, że Dragneel nie będzie tam zaglądać.
Teraz musiała migiem wrócić do gildii pomóc w przygotowaniach do festynu...
*
*
*
Proszę bardzo! Oto dość dłuższy rozdział, który powinien was ucieszyć :)
Otóż, ponieważ jutro jest Wigilia, a rozdział kolejny pojawi się dopiero za kilka dni, a w Smoczej Legendzie nie będzie o świętach (gomen'nasai!) zapraszam serdecznie Happy'iego, Carlę i Lilly, żeby wam coś powiedzieli.
<Wchodzą Exceedy. Każdy ładnie ubrany i wystojony :P)
Rozpoczyna Happy>
*
*
*
Natsu siedział przy barze popijając dopiero co zamówiony sok. Nie przepadał za alkoholem, ale w niektórych momentach był skłonny do sięgnięcia po niego. Intensywnie myślał nad kilkoma sprawami. Pierwsza - wyznanie przyjaciołom, że on i Lucy są ze sobą. Tylko kiedy oni się zdecydują im to wyznać? Przyjdzie na to pora. Może w Wigilię? Hm, jak Lucy się zgodzi... to może. Ale na razie zostawmy jak jest.
Druga - Gwiazdka. Jak zwykle odbędzie się wspaniały festiwal w mieście z uczestnictwem Fairy Tail. Pamiętał jak rok temu prawie by wszystko zniszczył i naraził się Erzie, która zostałaby królową festiwalu. AUĆ! Pamiętał ten ból i wyraz jej twarzy. Ciarki przeszły mu po plecach. Trzecia i najważniejsza rzecz - prezenty. Nie kupił nic, a święta się zbliżają wielkimi krokami. Musiał już zaraz iść, by ominąć tłok w sklepach. Wiedział, co kupić przyjaciołom, lecz miał problem, co kupić swojej dziewczynie. Co ona lubiła? Jego <uśmiech>, ale nie. To nie to. Co ona by chciała dostać? Kurde! Jaki wielki problem. Wymyśli się coś. Po drodze. Po chwili wstał i bez słowa wyszedł na miasto.
Weszła do gildii cała wytarta w śniegu. Znowu to samo. Miała tego dość. Jet i Droy jak co roku muszą ją wrzucić w pierwszą lepszą zaspę, nie martwiąc, że może się pochorować. Nienawidziła tego. Było jej zimno i mokro. Najlepiej by została w domu, ale doszła do niej wiadomość od Cany w sprawie festiwalu. Nie mogła tego tak zostawić. Otrzepała się ze śniegu i podeszła do baru. Przywitała ją tam Mira.
- Ohayo Levy! Coś taka nie w sosie? - spytała białowłosa z uśmiechem.
- Ta dwójka z drużyny mnie dobija! Znowu w zaspę mnie wrzucili i teraz normalnie jest mi zimnoo! Możesz mi dać coś ciepłego np. jakieś kakao? <kakałko!!!>
- Pewnie, tylko musisz troszkę poczekać - powiedziała i odeszła do kuchni. McGarden siedziała na taborecie trzęsąc się niemiłosiernie. Za zimno! Za zimno!
Nagle poczuła jak coś miękkiego i ciepłego otula jej małe przemarznięte ciało. Podniosła głowę i ujrzała wlepione w nią czerwone tęczówki z ukośnymi źrenicami.
- G-Gajeel...
- Przykryj się, bo inaczej zmarzniesz - powiedział pocierając trochę koc na ramionach dziewczyny - Niech zgadnę... Tamci dwaj, co mała?
- Nie jestem mała! - rzekła obrażonym głosem niebieskowłosa rumienią się. On? Martwił się o nią? Jakaś nowość! Nigdy wcześniej tego nie robił. Dlaczego?
- Oj no, nie denerwuj się - uśmiechnął się łobuzersko. Spojrzał na dobrze bawiącą się dwójkę przyjaciół. Do głowy wpadł mu szaleńcze dobry pomysł - Mam małą prośbę, czy mogłabyś chociaż na chwilę usiąść przy oknie?
- Tak, ale po co? - spytała zdezorientowana.
- Ge-he zobaczysz - zaśmiał się, posyłając jej oczko. Jeszcze bardziej się zarumieniła, ale wypełniła polecenie. Trzymając koc podeszła do okna i usiadła na parapecie. Nie wiedziała, co chciał uczynić.
On w tym czasie podszedł do Jet'a i Droy'a:
- Czołem gamonie! - przywitał się na swój sposób. Obydwaj spojrzeli na niego nieprzyjaźnie.
- Czego od nas chcesz? - spytał Jet krzyżując ręce na piersi.
- Ge-he... Co powiecie na mały zakład? - spytał wyszczerzając swoje białe kły.
- Jaki zakład? - zainteresował się Droy, zajadając się nóżką z kurczaka.
- Jeśli wygram do końca zimy nie wrzucicie Levy w zaspy.
- A jeśli my wygramy? - spytał Jet. Gajeel podrapał się po brodzie. "Kurde! O tym nie pomyślałem! Co robić? Co robić?!" - gnębił się w myślach.
- Już wiem! - krzyknął wesoło Droy - Jeśli my wygramy nie możesz przez całe święta nie zbliżać się do Levy - dwójka z Shadow Gear uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ge-hehe. Nie macie szans ze mną - odparł Redfox, nie przestając się uśmiechać. Kątem oka spojrzał na niebieskowłosą, która z nudów spoglądała przez okno. Nie mógł przegrać. Nie takim kosztem!
- To kiedy zaczynamy? -spytali się z chytrymi uśmiechami.
- Od zaraz, ale jest jeden warunek. Nie używamy magii, zrozumiano?
- Hai!
Cała trójka udała się w kierunku drzwi wyjściowych. Po raz kolejny spojrzał na "przyjaciółkę", która patrzyła na nich ze zdziwieniem. Nie rozumiała, co się dzieje.
W ciągu tych kilkunastu minut napadało strasznie dużo śniegu. Każdemu sięgało do połowy łydek. Byli gotowi do wojny na śnieżki, każdy miał swój cel, o który będzie walczył. Nie przegra tak łatwo. Stali na mrozie z pięć minut, kiedy Jet nie wytrzymał. Pierwszy rzucił się na śnieg, szybkim ruchem ulepił byle jaką kulkę i rzucił w kierunku Smoczego Zabójcy. W jego ślady poszedł jego kompan, tyle że rzucał strasznie wolno. Długowłosy uskoczył przy okazji nabierając białego puchu w obie dłonie. Szybko uformował dwie, wielkie kule i ruszył w kierunku przeciwników, unikając kolejnych "pocisków". Gdy był już blisko nich cisnął w ich twarze śnieżkami, a kiedy byli "oślepieni" znokautował ich, że teraz leżeli biedni na tym śniegu, mając nad sobą gwiazdki latające nad ich głowami. Spojrzał w okno, gdzie siedziała brązowooka Levy. Na początku jej szeroko otwarte oczy wyrażające zdziwienie teraz nabrały cieplejszej barwie. Śmiała się trzymając się za brzuch. Nawet się nie wysilił. Jacy słabeusze... Myśleli, że mają jakieś szanse z Kurogane*? Chyba się przeliczyli. Usłyszał skrzypnięcie drzwi. Widział ją. Jak biegła. Ale tak nie fortunnie, że potknęła się i prawie spotkała się z podłożem. Prawie... gdyby nie Gajeel.
Lucy z miną biednego zajączka siedziała przy barze, wyrywając sobie włosy z głowy. Kurde! Zapomniała, że święta idą! A ona nic nie ma. Dla nikogo. Dla Natsu.
Tyle się wydarzyło w poprzednich dniach, że na śmierć zapomniała. Musiała coś zrobić! Tylko co?
- Mira-chan! Mam pytanie, wiesz może gdzie można najtaniej kupić prezenty? - spytała szeptem Heartfilia.
- Prezenty? Hmm... - zastanowiła się białowłosa - Chyba u pani Renee, ale nie jestem pewna.
- Arigatou, Mira-chan! - uśmiechnęła się - I mam prośbę: mogę pożyczyć twój płaszcz, bo nie wzięłam ze sobą.
- Pewnie. Bierz i leć, bo zaraz mogą zamknąć.
- Domo Arigatou! - podziękowała brązowooka. Podbiegła do wieszaka, w pośpiechu ubrała zieloną kurtkę Mirajane i wybiegła z gildii. Niedaleko miała do sklepu. W ciągu trzech minut znalazła się pod ładnym, szaro-różowym budynkiem z dużym napisem :
"Pod Różanym Ogrodem"
Otworzyła drewniane drzwi, przy okazji uruchamiając dzwoneczek, który zadzwonił czystym dźwiękiem. Zza lady wyłoniła się zgrabna, ciemnowłosa dziewczyna w okularkach. Miała na sobie czerwoną sukienkę z białymi akcentami. Gdy zobaczyła, kto przyszedł uśmiech zagościł na jej twarzy.
- Lucy-chan! Jak miło cię widzieć! Dawno tutaj nie zaglądałaś.
- Ohayo Reni-chan. Słuchaj mam problem, otóż nie mam...
- Niech zgadnę... Prezentów dla przyjaciół i chłopaka?
- Skąd...- zdziwiła się blondynka.
- To oczywiste, ponieważ niedawno przyszło tutaj kilka osób z waszej gildii i prosiło o to samo!
- Wow, a ty skąd wie...
- Zgadywałam. Ty i Natsu pasujecie do siebie. Lubicieeee się! - zaczęła udawać Happy'iego :3
- Tylko nikomu o tym nie mów, proszę!!!
- Oki, oki. Umiem dochować tajemnicy :P I żebyś nie musiała martwić się o prezenty już ci je zapakowałam! - zawołała, wyciągając z pod lady średniej wielkości pudło z pakunkami.
- A-Ale...
- No co? Wiedziałam, że przyjdziesz, więc chciałam ci zrobić przyjemność. Ale skoro ci się nie podoba...
- Podoba mi się! Arigatou Reni-chan! - uściskała ciemnowłosą - Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć!
- Nie ma sprawy. Już leć, bo zakładam się, że za niedługo będziecie musieli przygotować się do festynu.
- Hai! Pa! - Lucy pożegnała się i pognała w stronę swojego mieszkania. Musiała szybko schować prezenty.
Będąc już w domu zaczęła chować upominki. Prezent dla Levy i Gajeel'a włożyła pod lodówkę, dla Happy'iego do lodówki (rybka :p), dla Erzy do szafy, dla Gray'a pod łóżko, dla Juvii też pod łóżko, dla Wendy i Carlii do dużego wazonu. Został jeszcze prezent dla Natsu. Był to naszyjnik z małym, podłużnym kryształem. Nie byle jakim. Miał on właściwości pokazywania różnych ważnych momentów z przeszłości. Reni-chan miała gust!
Lucy postanowiła schować go do szuflady stolika nocnego. Miała tylko nadzieję, że Dragneel nie będzie tam zaglądać.
Teraz musiała migiem wrócić do gildii pomóc w przygotowaniach do festynu...
*
*
*
Proszę bardzo! Oto dość dłuższy rozdział, który powinien was ucieszyć :)
Otóż, ponieważ jutro jest Wigilia, a rozdział kolejny pojawi się dopiero za kilka dni, a w Smoczej Legendzie nie będzie o świętach (gomen'nasai!) zapraszam serdecznie Happy'iego, Carlę i Lilly, żeby wam coś powiedzieli.
<Wchodzą Exceedy. Każdy ładnie ubrany i wystojony :P)
Rozpoczyna Happy>
Skacze Aniołek, skacze po chmurkach,
niesie życzenia w Anielskich piórkach.
Niesie w plecaku babki i świeczki,
a w walizkach złote dzwoneczki. Wesołych Świąt!
Carla:
Gdy przyjdą Święta w srebrnej bieli,
gdy Stary Rok w Nowy się zamieni,
przyjmij gorące me życzenia,
niech się Ci spełnią wszystkie marzenia.
I Lilly:
Niech Święta Bożego Narodzenia i Wigilijny wieczór upłyną Wam w
szczęściu i radości przy staropolskich kolędach i zapachu świerkowej
gałązki.
<Exceedy kłaniają się i wychodzą>
No więc moi kochani w imieniu Mii-chan, Midori, Shiren, Haruny, Kashiro i całej gildii Fairy Tail życzymy wam Wesołych Świąt i udanego Sylwestra!!!
Buziaczki :*