niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział Piętnasty "Świąteczne przygotowania cz.2"

Dedykacja dla Reni, która zawsze pierwsza komentuje moje rozdziały :D
*
*
*

    Natsu siedział przy barze popijając dopiero co zamówiony sok. Nie przepadał za alkoholem, ale w niektórych momentach był skłonny do sięgnięcia po niego. Intensywnie myślał nad kilkoma sprawami. Pierwsza - wyznanie przyjaciołom, że on i Lucy są ze sobą. Tylko kiedy oni się zdecydują im to wyznać? Przyjdzie na to pora. Może w Wigilię? Hm, jak Lucy się zgodzi... to może. Ale na razie zostawmy jak jest.

Druga - Gwiazdka. Jak zwykle odbędzie się wspaniały festiwal w mieście z uczestnictwem Fairy Tail. Pamiętał jak rok temu prawie by wszystko zniszczył i naraził się Erzie, która zostałaby królową festiwalu. AUĆ! Pamiętał ten ból i wyraz jej twarzy. Ciarki przeszły mu po plecach. Trzecia i najważniejsza rzecz - prezenty. Nie kupił nic, a święta się zbliżają wielkimi krokami. Musiał już zaraz iść, by ominąć tłok w sklepach. Wiedział, co kupić przyjaciołom, lecz miał problem, co kupić swojej dziewczynie. Co ona lubiła? Jego <uśmiech>, ale nie. To nie to. Co ona by chciała dostać? Kurde! Jaki wielki problem. Wymyśli się coś. Po drodze. Po chwili wstał i bez słowa wyszedł na miasto.

   Weszła do gildii cała wytarta w śniegu. Znowu to samo. Miała tego dość. Jet i Droy jak co roku muszą ją wrzucić w pierwszą lepszą zaspę, nie martwiąc, że może się pochorować. Nienawidziła tego. Było jej zimno i mokro. Najlepiej by została w domu, ale doszła do niej wiadomość od Cany w sprawie festiwalu. Nie mogła tego tak zostawić. Otrzepała się ze śniegu i podeszła do baru. Przywitała ją tam Mira.

- Ohayo Levy! Coś taka nie w sosie? - spytała białowłosa z uśmiechem.
- Ta dwójka z drużyny mnie dobija! Znowu w zaspę mnie wrzucili i teraz normalnie jest mi zimnoo! Możesz mi dać coś ciepłego np. jakieś kakao? <kakałko!!!>
- Pewnie, tylko musisz troszkę poczekać - powiedziała i odeszła do kuchni. McGarden siedziała na taborecie trzęsąc się niemiłosiernie. Za zimno! Za zimno!
Nagle poczuła jak coś miękkiego i ciepłego otula jej małe przemarznięte ciało. Podniosła głowę i ujrzała wlepione w nią czerwone tęczówki z ukośnymi źrenicami. 
- G-Gajeel...
- Przykryj się, bo inaczej zmarzniesz - powiedział pocierając trochę koc na ramionach dziewczyny - Niech zgadnę... Tamci dwaj, co mała?
 - Nie jestem mała! - rzekła obrażonym głosem niebieskowłosa rumienią się. On? Martwił się o nią? Jakaś nowość! Nigdy wcześniej tego nie robił. Dlaczego?
- Oj no, nie denerwuj się - uśmiechnął się łobuzersko. Spojrzał na dobrze bawiącą się dwójkę przyjaciół. Do głowy wpadł mu szaleńcze dobry pomysł - Mam małą prośbę, czy mogłabyś chociaż na chwilę usiąść przy oknie?
- Tak, ale po co? - spytała zdezorientowana.
- Ge-he zobaczysz - zaśmiał się, posyłając jej oczko. Jeszcze bardziej się zarumieniła, ale wypełniła polecenie. Trzymając koc podeszła do okna i usiadła na parapecie. Nie wiedziała, co chciał uczynić.
On w tym czasie podszedł do Jet'a i Droy'a:
- Czołem gamonie! - przywitał się na swój sposób. Obydwaj spojrzeli na niego nieprzyjaźnie.
- Czego od nas chcesz? - spytał Jet krzyżując ręce na piersi.
- Ge-he... Co powiecie na mały zakład? - spytał wyszczerzając swoje białe kły.
- Jaki zakład? - zainteresował się Droy, zajadając się nóżką z kurczaka.
- Jeśli wygram do końca zimy nie wrzucicie Levy w zaspy.
- A jeśli my wygramy? - spytał Jet. Gajeel podrapał się po brodzie. "Kurde! O tym nie pomyślałem! Co robić? Co robić?!" - gnębił się w myślach. 
- Już wiem! - krzyknął wesoło Droy - Jeśli my wygramy nie możesz przez całe święta nie zbliżać się do Levy - dwójka z Shadow Gear uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ge-hehe. Nie macie szans ze mną - odparł Redfox, nie przestając się uśmiechać. Kątem oka spojrzał na niebieskowłosą, która z nudów spoglądała przez okno. Nie mógł przegrać. Nie takim kosztem!
- To kiedy zaczynamy? -spytali się z chytrymi uśmiechami.
- Od zaraz, ale jest jeden warunek. Nie używamy magii, zrozumiano?
- Hai!
Cała trójka udała się w kierunku drzwi wyjściowych. Po raz kolejny spojrzał na "przyjaciółkę", która patrzyła na nich ze zdziwieniem. Nie rozumiała, co się dzieje. 

   W ciągu tych kilkunastu minut napadało strasznie dużo śniegu. Każdemu sięgało do połowy łydek. Byli gotowi do wojny na śnieżki, każdy miał swój cel, o który będzie walczył. Nie przegra tak łatwo. Stali na mrozie z pięć minut, kiedy Jet nie wytrzymał. Pierwszy rzucił się na śnieg, szybkim ruchem ulepił byle jaką kulkę i rzucił w kierunku Smoczego Zabójcy. W jego ślady poszedł jego kompan, tyle że rzucał strasznie wolno. Długowłosy uskoczył przy okazji nabierając białego puchu w obie dłonie. Szybko uformował dwie, wielkie kule i ruszył w kierunku przeciwników, unikając kolejnych "pocisków". Gdy był już blisko nich cisnął w ich twarze śnieżkami, a kiedy byli "oślepieni" znokautował ich, że teraz leżeli biedni na tym śniegu, mając nad sobą gwiazdki latające nad ich głowami. Spojrzał w okno, gdzie siedziała brązowooka Levy. Na początku jej szeroko otwarte oczy wyrażające zdziwienie teraz nabrały cieplejszej barwie. Śmiała się trzymając się za brzuch. Nawet się nie wysilił. Jacy słabeusze... Myśleli, że mają jakieś szanse z Kurogane*? Chyba się przeliczyli. Usłyszał skrzypnięcie drzwi. Widział ją. Jak biegła. Ale tak nie fortunnie, że potknęła się i prawie spotkała się z podłożem. Prawie... gdyby nie Gajeel.
     
    Lucy z miną biednego zajączka siedziała przy barze, wyrywając sobie włosy z głowy. Kurde! Zapomniała, że święta idą! A ona nic nie ma. Dla nikogo. Dla Natsu. 
Tyle się wydarzyło w poprzednich dniach, że na śmierć zapomniała. Musiała coś zrobić! Tylko co?
- Mira-chan! Mam pytanie, wiesz może gdzie można najtaniej kupić prezenty? - spytała szeptem Heartfilia.
- Prezenty? Hmm... - zastanowiła się białowłosa - Chyba u pani Renee, ale nie jestem pewna.
- Arigatou, Mira-chan! - uśmiechnęła się - I mam prośbę: mogę pożyczyć twój płaszcz, bo nie wzięłam ze sobą.
- Pewnie. Bierz i leć, bo zaraz mogą zamknąć.
- Domo Arigatou! - podziękowała brązowooka. Podbiegła do wieszaka, w pośpiechu ubrała zieloną kurtkę Mirajane i wybiegła z gildii. Niedaleko miała do sklepu. W ciągu trzech minut znalazła się pod ładnym, szaro-różowym budynkiem z dużym napisem :
                        "Pod Różanym Ogrodem"
Otworzyła drewniane drzwi, przy okazji uruchamiając dzwoneczek, który zadzwonił czystym dźwiękiem. Zza lady wyłoniła się zgrabna, ciemnowłosa dziewczyna w okularkach. Miała na sobie czerwoną sukienkę z białymi akcentami. Gdy zobaczyła, kto przyszedł uśmiech zagościł na jej twarzy.
- Lucy-chan! Jak miło cię widzieć! Dawno tutaj nie zaglądałaś. 
- Ohayo Reni-chan. Słuchaj mam problem, otóż nie mam...
- Niech zgadnę... Prezentów dla przyjaciół i chłopaka?
- Skąd...- zdziwiła się blondynka.
- To oczywiste, ponieważ niedawno przyszło tutaj kilka osób z waszej gildii i prosiło o to samo!
- Wow, a ty skąd wie...

- Zgadywałam. Ty i Natsu pasujecie do siebie. Lubicieeee się! - zaczęła udawać Happy'iego :3
- Tylko nikomu o tym nie mów, proszę!!!
- Oki, oki. Umiem dochować tajemnicy :P I żebyś nie musiała martwić się o prezenty już ci je zapakowałam! - zawołała, wyciągając z pod lady średniej wielkości pudło z pakunkami.
- A-Ale...
- No co? Wiedziałam, że przyjdziesz, więc chciałam ci zrobić przyjemność. Ale skoro ci się nie podoba...
- Podoba mi się! Arigatou Reni-chan! - uściskała ciemnowłosą - Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć!
- Nie ma sprawy. Już leć, bo zakładam się, że za niedługo będziecie musieli przygotować się do festynu.
- Hai! Pa! - Lucy pożegnała się i pognała w stronę swojego mieszkania. Musiała szybko schować prezenty. 
Będąc już w domu zaczęła chować upominki. Prezent dla Levy i Gajeel'a włożyła pod lodówkę, dla Happy'iego do lodówki (rybka :p), dla Erzy do szafy, dla Gray'a pod łóżko, dla Juvii też pod łóżko, dla Wendy i Carlii do dużego wazonu. Został jeszcze prezent dla Natsu. Był to naszyjnik z małym, podłużnym kryształem. Nie byle jakim. Miał on właściwości pokazywania różnych ważnych momentów z przeszłości. Reni-chan miała gust!
Lucy postanowiła schować go do szuflady stolika nocnego. Miała tylko nadzieję, że Dragneel nie będzie tam zaglądać.
Teraz musiała migiem wrócić do gildii pomóc w przygotowaniach do festynu...
*
*
*
Proszę bardzo! Oto dość dłuższy rozdział, który powinien was ucieszyć :)
Otóż, ponieważ jutro jest Wigilia, a rozdział kolejny pojawi się dopiero za kilka dni, a w Smoczej Legendzie nie będzie o świętach (gomen'nasai!) zapraszam serdecznie Happy'iego, Carlę i Lilly, żeby wam coś powiedzieli.
<Wchodzą Exceedy. Każdy ładnie ubrany i wystojony :P)
Rozpoczyna Happy>
Skacze Aniołek, skacze po chmurkach,
niesie życzenia w Anielskich piórkach.
Niesie w plecaku babki i świeczki,
a w walizkach złote dzwoneczki. Wesołych Świąt!

Carla:
 Gdy przyjdą Święta w srebrnej bieli,
gdy Stary Rok w Nowy się zamieni,
przyjmij gorące me życzenia,
niech się Ci spełnią wszystkie marzenia.

I Lilly:
Niech Święta Bożego Narodzenia i Wigilijny wieczór upłyną Wam w
szczęściu i radości przy staropolskich kolędach i zapachu świerkowej
gałązki.

<Exceedy kłaniają się i wychodzą>

No więc moi kochani w imieniu Mii-chan, Midori, Shiren, Haruny, Kashiro i całej gildii Fairy Tail życzymy wam Wesołych Świąt i udanego Sylwestra!!!

Buziaczki :*


sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział Czternasty "Świąteczne przygotowania cz.1"

    Po zjedzonym śniadaniu, którego nie spalił Dragneel, udali się w stronę gildii trzymając się za ręce. Byli bardzo szczęśliwi, ponieważ już wiedzieli, że nie są sami. Nawet nie wierzyli w własne szczęście. Myśleli, że to sen, który za niedługo miał się skończyć. Patrzyli sobie w oczy, że nawet nie zauważyli, po czym stąpają. Byli tak zaślepieni sobą, że prawie wpadli by na każdą osobę, która akurat przechodziła. Przechodnie otuleni kurtkami i szalikami spoglądali na nich jak na idiotów. Temperatura spadła poniżej zera, a oni szli ubrani w letnie rzeczy. Wyglądało to komicznie. Oni widzieli tylko siebie, nic poza tym.
    Gdy w oddali można było zauważyć budynek gildii Fairy Tail Lucy zatrzymała się. Natsu się zdziwił jej reakcją.
- Lucy, coś się stało? - spytał z nutką troski w głosie. 
- Czy moglibyśmy... nikomu mówić, że jesteśmy razem? - spytała nieśmiało. Chłopak zrobił wielkie oczy.
- Dlaczego?
- No bo... Mira i Erza mogłyby non stop  pytać: kiedy? jak? gdzie? dlaczego?
A ja nie zamierzam ich wysłuchiwać! - złapała się za głowę, jakby miała migrenę.
- Wiesz co, Lucy - westchnął Dragneel, podchodząc do niej - Masz rację. Nie powinniśmy im tego oznajmiać. Jeszcze nie. - i uśmiechnął się do niej szeroko. - Ale mam warunek.
Blondwłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Jaki warunek?
- Zanim przekroczymy próg gildii chcę otrzymać całusa od ciebie - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Heartfillia zarumieniła się, ale spełniła prośbę i pocałowała go w policzek.
- To ci wystarczy? - spytała.
- Nie.
Pocałowała do nos.
- A teraz?
- Nic.
W końcu podeszła po niego bliżej i delikatnie przywarła wargami do jego ust. On pogłębił pocałunek.

Trwali w nim kilka minut, dopóki nie odczuli braku powietrza. Oderwali się od siebie zarumienieni i uśmiechnięci.
- Tak lepiej.
- Idealnie. - dopiero teraz podniósł głowę ku niebu i zobaczył, jak maleńkie kryształki śniegu spadają na ziemię. Wcześniej nigdy nie interesował się nimi, a teraz kiedy odczuł uczucie miłości świat wydawał mu się wspaniały, harmonijny. Wiedział, że tak został spisany jego los. Mając u boku kochaną, złotowłosą dziewczynę. Już nigdy nie będzie sam. Po zniknięciu jego ojca był samotny. Od tamtego czasu nikogo nie darzył miłością, lecz czystą przyjaźnią. Jednak gdy pojawiła się ONA poczuł w sercu to coś... Tak. To była miłość. Gorąca jak jego magia. Płonąca żywym ogniem.
Usłyszał kichnięcie. Spojrzał na Lucy. Trzęsła się z zimna pociągając co chwila nosem. Rozczulił go ten widok. Ściągnął swój biały szalik i owinął szyję swojej ukochanej. 
- Oi, tylko mi tutaj się nie przezięb!
- Łatwo ci mówić - rzekła szczękając zębami - Ty jesteś chodzącym wulkanem!
- Wiem - uśmiechnął się po raz  kolejny - Dlatego chcę się z tobą podzielić moim ciepłem.
- Huh? - chłopak wziął ją na ręce i przytulił do siebie - Co ty wyprawiasz?
- No co? Przecież ci zimno!
- No tak, ale gildia może coś podejrze...
- O to się nie martw. Już ja to załatwię.- odparł ze śmiechem i pobiegł w kierunku Fairy Tail.

      W gildii panowała radosna atmosfera. W progu Natsu postawił Lucy na ziemi i niemal od razu rzucił się do walki z Elfman'em i Gray'em. Heartfillia w tym czasie udała się do Mirajane.
- Ohayo, Mira-chan!
- Ohayo, Lucy. - przywitała się białowłosa - Dobrze, że jesteś. Erza ciebie wszędzie szukała.
- Arigatou za informację - podziękowała i od razu natknęła się na czerwonowłosą, która za nią stała.
- Lucy! Musisz mi natychmiast pomóc. - wykrzyczała łapiąc dziewczynę za ramiona.
- Spokojnie! Możesz mnie tak nie ściskać? To boli - skrzywiła się z bólu.
- Gomen. Lucy, słuchaj. Za tydzień jest już Gwiazdka i w Magnolii odbędzie się festiwal świąteczny, na którym będzie wybierany król i królowa festiwalu! I ja zamierzam zostać królową, więc proszę cię o przysługę. Czy mogłabyś mi pożyczyć coś z twojej bielizny?
Blondynka przeraziła się. "Już za tydzień! A ja nie mam prezentu dla Natsu i reszty!" - pomyślała w myślach.
- Hai... - zgodziła się, nie wiedząc, dlaczego. Erza była w siódmym niebie.
- Naprawdę? Arigatou Lucy! - wyściskała przyjaciółkę i migiem wybiegła z gildii.
A Lucy nadal stała jak wyryta...
*
*
*
Gomenne! Miałam te cholerne próby i lekcje, że szlag mnie prawie trafił!
Ale rozdział jest krótki, ale następny spróbuje napisać jutro lub pojutrze, czego nie obiecuję, bo Wigilia :P
Tak jak obiecałam wstawiam dwa (na razie) obrazki mojego wykonania. Nie powiem, że wyszły masakrycznie, bo je lubię :D (gomen za jakość, ale nie mam skanera w domu );)


To Natsu i Lucy po długiej rozłące :P


A to "Midori" ze Smoczej Legendy w mojej wersji, ale ponieważ Mia-chan się uparła wygląda zupełnie inaczej. A szkoda :/

Liczę na szczere komentarze z waszej strony :P

Buziaczki :*




środa, 19 grudnia 2012

~~Dobra wiadomość!~~

Ohayo minna! Mam dla was baaardzo dobrą wiadomość. Otóż postanowiłam przeprosić za WIELKĄ przerwę, ale weny nie miałam, przyjaciele naciskali mi na pisaniu rozdziału w Smoczej Legendzie i jasełka :/
Totalna masakra...
Ale!
Chcę się poprawić, więc prawdopodobnie jutro lub w piątek napiszę dłuuuugi rozdział i dołączę  moje rysunki :P
Od razu informuję, że nie mam takiego talentu jak Yasha-chan, Misaki-chan czy Chan Lee-chan (ale brzmi).
Więc do zobaczenia kochani!

Buziaczki :*

niedziela, 2 grudnia 2012

One Shot ~GaLevy~

Ohayo minna! Przepraszam was, ale dzisiaj nie będzie kolejnego rozdziału. Ni mam pomysłu, lecz to nie oznacza, że przestanę pisać. Na taki jakby "odskok" z fabuły napisałam specjalnie dla Reneé, która (tak jak inni) uwielbiają pewien parting. Też z Fairy Tail! Wcześniej wspomniałam o nim w którymś tam rozdziale, ale nie będę was tera zanudzać, tylko zapraszam do czytania. Aha i gomenne za opóźnienie. NIE ZABIJAJCIE!
*
*
*

                              Biegła, ile miała siły w swoich małych, pokaleczonych nogach. Jej niebieskie włosy spięte przepaską falowały nierównomiernie wraz z ruchem jej ciała. Na jej twarzy malowała się determinacja i strach, a z jej oczu spływały po policzkach słone łzy. Dlaczego? Dlaczego płakała? Z powodu ran, które odniosła wcześniej? Nie. Bała się, że nie zdąży. Nie zdąży spotkać tego, który ją ocalił. Kim dla niej był? No właśnie. To jest pytanie. Przecież, gdy pierwszy raz się spotkali on prawie jej nie zabił. Ale był wtedy w innej gildii! Nie znał jej! Dopóty nie poszli razem na test klasy S. Co on powiedział tamtego dnia?
" Nigdy mnie nie opuszczaj" - usłyszała jego głos w swojej głowie. Przyspieszyła. Jeszcze kawałek. To już niedaleko! Już jest na miejscu. Ale nie ma go. Zaczęła rozglądać się na wszystkie strony. Załamana padła na kolana. (ale rymy dzisiaj!). Podparła się rękami o ziemię. Z jej oczu znowu zaczęły płynąć łzy. Nie wytrzymała. Wybuchnęła głośnym płaczem. Nie zdążyła. Nie zdążyła mu powiedzieć, co do niego czuje. Gdzie on teraz może się podziewać? Dokąd się udał? Czy nic mu nie jest po walce z Jet'em? Zostawiła go samego na polanie. Zostawiła...
Zostawiła...
                              Wtem usłyszała szelest za sobą. Odwróciła się gwałtownie, lecz niczego podejrzanego nie zobaczyła. Westchnęła ciężko i powoli wstała, ale zaraz usiadła sycząc z bólu. Okazało się, że biegnąc tutaj rozcięła sobie skórę przez jakieś kolce. Szkarłatna, ciepła ciecz spływała po jej stopie brudząc ziemię swoim kolorem. "Cholera"- przeklęła w myślach Levy ze złością. Ściągnęła opaskę z głowy i zawiązała sobie ją wokół kostki. Próbowała po raz  kolejny wstać, a efekt był niestety taki sam. Z rezygnacją usiadła po turecku i wlepiła wzrok na wodę. Była przejrzysta, więc łatwo było zobaczyć co się w niej kryje. Z nudów zaczęła liczyć ryby  płynące w rzece. Po 36 rybce ze zdziwieniem stwierdziła, że się unosi. Ktoś złapał ją w talii i wziął na ręce. Zszokowana spojrzała na tą osobę, którą okazał się Żelazny Smoczy Zabójca.
(sorry! ale innego obrazka ni znalazłam, a ten mi się spodobał :3 )
Szedł żwawym krokiem w kierunku gildii. Nie odzywał się. Tylko czasami urywkowo spoglądał na dziewczynę, która nie odrywała od niego wzroku. 
Myśli Gajeel'a:
Po co ona szła z tym kapelusznikiem? Po co?! Przecież nie wiadomo  było, co mógł jej zrobić. A ona mu zaufała! Głupia mała. Co ona sobie myślała? Na szczęście zdążyłem. Nic jej nie zrobił. Jest tu. Mam ją. Jest cała i zdrowa, nie licząc krwawiącej kostki. Jest taka... mała... i krucha. Ma bardzo ładne, brązowe oczy.... MOMENT! O czym ja myślę?!  Chyba nie... NIE! TO NIE MOŻLIWE, ŻEBY ONA... żeby ona... Przestań o tym myśleć! Przestań! Przecież jest słaba, malutka, bezbronna...ale  jest osobą, którą muszę chronić. Bez względu na wszystko. Uratuję ją, gdy będzie w niebezpieczeństwie, będę na każde jej zawołanie...

                                         Po kilku minutach znaleźli się w akademiku, gdzie mieszkała Levy. O dziwo ciemnowłosy chłopak wiedział, gdzie ma iść. Tylko skąd? Nie miała pojęcia. Znaleźli się w jej pokoju. Istna biblioteka! Pod każdą ścianą stały biblioteczki, a na nich książki (nie trudno zgadnąć XD). Małe łóżko natomiast stało pod oknem. Gajeel delikatnie (o.O) położył dziewczynę na materacu, po czym chciał wyjść z pokoju, gdy poczuł lekkie szarpnięcie z tyłu. To McGarden złapała go za płaszcz.
- Dokąd idziesz? - spytała smutnym głosem, nawet na niego nie patrząc.
- Po Wendy. Musi obejrzeć twoje rany - rzekł po chwili.
- Nie musisz....
- Muszę. - zdziwiona jego słowami uniosła powoli głowę. Nadal stał do niej tyłem, patrząc przed siebie. 
- Gajeel... - powiedziała zdławionym głosem. "Płacze?" - gdy tylko się odwrócił objęła go swoimi rękami w pasie i przytuliła. Z jej oczy płynęły łzy (co oni wszyscy płaczą?! dop.aut.).
Odruchowo odwzajemnił uścisk. Teraz czuła się bezpiecznie, nie musiała się martwić. On tu był. Obejmuje ją swoimi ramionami - Arigatou... za wszystko... - szepnęła, po czym niemal natychmiast zasnęła. Smoczy Zabójca jeszcze przez chwilę przytulał niebieskowłosą. Następnie położył ją i okrył kołdrą. Wyglądała teraz tak niewinnie. Zarumieniona, piękna... Nie mógł się oprzeć. Pocałował jej czoło i szybko wybiegł. Musiał szybko poinformować Marvell o stanie jego małej przyjaciółki...
*
*
*
Skończyłam! Trochę krótkie, ale się nie dziwcie! Weny ni mam od kilku dni, ale zawsze coś się znajdzie, prawda :)  Więc mam nadzieję, że was na razie nasyciłam XD

Buziaczki :*